Archiwum Polityki

Kto wysłucha komucha

Jeżeli ktoś chce poznać prawdziwego komunistę, w dodatku aparatczyka – to powinien przeczytać książkę Tadeusza Kaczmarka „Wyznania zdeklarowanego komucha”. Kaczmarek to po prostu model, kwintesencja, wzorcowy życiorys zwolennika socjalizmu, którego jest budowniczym, a zarazem produktem.

Łatwo kopać leżącego i Kaczmarka ośmieszyć – całe życie służył partii, ta zaś dbała o niego, powierzając mu nawet stanowiska, do których nie był przygotowany. Ciekawsze od pastwienia się nad starym towarzyszem jest jednak poznanie jego sposobu myślenia – czy trawiły go wątpliwości, jak przeżył klęskę idei i partii, której służył, wreszcie – czy uważa, że zmarnował życie, czy trawią go wyrzuty z powodu tego, co z Polską (lub dla Polski) zrobił.

Tuż po wojnie młody Kaczmarek (urodził się w 1928 r. w biednej rodzinie w robotniczej dzielnicy Łodzi) łatwo poddał się panującej ideologii, nie pochodził z rodziny akowskiej, inteligenckiej, arystokratycznej ani religijnej, nie miał w sobie żadnych antyciał, które by go uodporniły na komunizm. „Wiemy, jacy bywamy w tym wieku niedoświadczeni, jak spaczony bywa nasz pogląd na świat – sam przecież młodzieńczą sympatią obdarzyłem potworny leninizm” – pisał nie kto inny, tylko Aleksander Sołżenicyn. Pod tym względem życiorys Kaczmarka rozpoczyna się podobnie jak Mieczysława F. Rakowskiego, Józefa Tejchmy, Kazimierza Barcikowskiego, Czesława Kiszczaka i innych, którzy w dziennikach i wspomnieniach rozliczają się ze sobą i z epoką.

Kaczmarek zaczął się udzielać w ruchu młodzieżowym jeszcze w szkole, w sierpniu 1949 r. trafia do Zarządu Łódzkiego ZMP, gdzie poznaje wielu przyszłych aktywistów PZPR, ale także pierwszych dysydentów, m.in. Irenę Lewandowską (tłumaczkę literatury rosyjskiej, dziś dziennikarkę „GW”), której ewolucji od płomiennej zetempówki po osobę niezależną i opozycyjną „nie mógł zrozumieć i aż do XX Zjazdu KPZR żywił do niej żal i pretensje o jej poglądy”. We wrześniu wyjeżdża na studia do Leningradu. Po powrocie, poza krótkim epizodem na Politechnice Warszawskiej, rozpoczyna swoją przygodę z aparatem partyjnym.

Polityka 37.2003 (2418) z dnia 13.09.2003; en passaent; s. 90
Reklama