Archiwum Polityki

Czas nas goni

Czas nas goni, ale my też gonimy czas. Jak bardzo jesteśmy w jego niewoli, ale też do jakiego stopnia możemy nim władać? Oto pytanie, jakie Wim Wenders zadał sześciu podobnym sobie filmowcom z tyluż krajów: każdy otrzymał 10 minut. Powstał film niezwykły: „10 minut później: trąbka”, jako że po upływie tego czasu sygnał muzyczny zawiadamia autora o zakończeniu.

Sam Wenders wywiązał się w sposób prosty: posłużył się typowo filmowym sposobem operowania czasem, czyli tzw. suspense: upływające minuty grożą katastrofą, jeśli nie uda się jej powstrzymać. W pustynnej okolicy Ameryki, zdaje się w Arizonie, mężczyzna, który zatruł się skażoną żywnością, rozpaczliwie szuka ratunku. Posterunek sanitarny przy autostradzie jest nieczynny, więc jedzie on przez wyludnioną okolicę w nadziei na pomoc. Widz uczestniczy w jego stanie: ma on ataki halucynacji, traci na chwilę przytomność, wypuszcza kierownicę z ręki, droga dwoi się i troi w jego oczach i w naszych – czy mu ktoś pomoże? Nie powiem tego, skoro suspense to suspense, zaś po Wendersie można było spodziewać się więcej.

Również Spike Lee zajął się czasem od strony praktycznej, ale z wnioskiem dalej idącym: jak politycy korzystają z niego bądź go przyspieszając, bądź opóźniając. Są to wywiady z dziennikarzami oraz działaczami, którzy opowiadają, jak gubernator stanu Floryda, brat obecnego prezydenta George’a Busha, uniemożliwił Murzynom (zwolennikom kandydata republikańskiego) głosowanie przez wyznaczanie terminów dla nich niemożliwych, z racji np. ich odległego zamieszkania, i jak następnie posłużono się zwłoką w liczeniu głosów w tymże stanie, by przepchnąć zwycięstwo Busha, mimo że jego kontrkandydat miał przewagę. Toteż raz po raz słyszy się zarzuty, że „Bush ukradł prezydenturę”. Zegarek okazuje się bronią w rękach manipulatorów.

Ci dwaj filmowcy zajęli się czasem w jego codziennej użyteczności; następni uczestnicy antologii potraktowali sprawę głębiej. W odcinku Jima Jarmuscha aktorka ma przerwę między występami, którą przeczekuje w wozie-garderobie. Pali papierosa, sprawdza kostium, pada parę obojętnych słów ze strony współpracowników. To wszystko.

Polityka 37.2003 (2418) z dnia 13.09.2003; Kultura; s. 64
Reklama