Archiwum Polityki

Co policja ma na oku

W stu miastach policja zamontowała około tysiąca kamer, które całą dobę rejestrują uliczne zamieszki. To przyspiesza interwencję. Przy obserwacji ruchu drogowego kamery są aż nadto skuteczne: właściwie nikt nie przestrzega ograniczenia prędkości.

Chociaż polskiej policji brakuje broni i kamizelek kuloodpornych (niedawno minister Krzysztof Janik zapowiedział, że trzeba znaleźć pieniądze na 50 tys. nowych), to pod względem wyposażenia w supernowoczesne systemy elektroniczne lokuje się ona w czołówce europejskiej. Obserwują nas kamery rozmieszczone na ulicach, fotoradary robią nam cyfrowe zdjęcia, centralny komputer policyjny przechowuje nasze dane, a system identyfikacji daktyloskopijnej w ciągu kilku minut może ujawnić nasz udział w przestępstwie. Jak to wszystko tak naprawdę działa i czy warte jest zainwestowanych pieniędzy?

Stanowisko wspomagania dowodzenia Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie – duża sala z komputerami i ekranami. Na monitorach non stop trwa relacja na żywo z newralgicznych punktów miasta. Naczelnik Miejskiego Sztabu Policji Mieczysław Marczuk nie ukrywa dumy z tak wyposażonego gospodarstwa. Dziewięć kamer rozmieszczonych w centrum Szczecina przekazuje obraz, a kiedy operator dostrzeże, że dzieje się coś niepokojącego, może obiektyw kamery skierować w dowolną stronę, śledzić wybrane osoby lub pojazdy.

Naczelnik odtwarza na magnetowidzie zdarzenie z 27 czerwca 2003 r. Noc, godz. 1.25, bójka w centrum. Kamera robi zbliżenie, widać twarze uczestników zamieszania. Młodzi mężczyźni w ogniu walki, ktoś upada, ktoś go kopie, dwóch wymienia ciosy pięściami, dziewczyny piszczą. Po 3 minutach pojawiają się powiadomione przez operatora radiowozy, walczący są wyraźnie zaskoczeni szybkością reakcji. – Kasety z nagraniami przechowujemy przez trzy miesiące, ale kiedy mamy zarejestrowany przebieg zdarzenia o charakterze przestępczym, trzymamy je trzy lata, służą jako dowód – informuje naczelnik Marczuk.

Polityka 37.2003 (2418) z dnia 13.09.2003; Kraj; s. 34
Reklama