Archiwum Polityki

Dwa lata bez dwóch wież

Mijają dwa lata od największego zamachu terrorystycznego we współczesnej historii: 11 września 2001 runęły wieże WTC w Nowym Jorku, część Pentagonu pod Waszyngtonem, bohaterscy pasażerowie rozbili jeden z porwanych przez terrorystów samolotów na polach w Pensylwanii, by nie dopuścić do większych jeszcze ofiar. „Nie wolno nam nigdy zapomnieć, że 11 września jest nie tylko dniem ogromnej amerykańskiej straty, ale i ogromnej amerykańskiej odwagi” – napisał na rocznicę tragedii Rudy Giuliani, ówczesny burmistrz Nowego Jorku. Miasto ciągle liże rany, jego główni urzędnicy finansowi oskarżyli władze federalne, że obiecana pomoc doraźna nadchodzi bardzo powoli. Z kwoty 21,4 mld dolarów, o której w pierwszym momencie mówił George Bush – miasto od kraju dostało na razie tylko 5,6 mld, a wypłata jakiejś części pomocy w ogóle stoi pod znakiem zapytania. Trwa też ogólnoświatowa wojna Ameryki i jej sojuszników z terroryzmem; bardzo trudno jednak ocenić jej rezultaty. Ciągle nie schwytano Osamy ibn Ladena, uważanego za mózg operacji, a od tamtej tragedii było już kilka bardzo krwawych zamachów (w tym największy – na Bali). 11 września nie tylko zmienił Amerykę, jej nastawienia i poglądy, ale także spowodował ogromne zmiany w polityce globalnej. Interwencja w Afganistanie, a teraz w Iraku – to także skutki innego podejścia prezydenta Busha i większości jego rodaków do świata. Czasem dyplomaci amerykańscy podkreślają, że stosunkowo mniejsze poparcie – ze strony Europy – dla działań USA w Iraku wynika z tego, że Europa wciąż nie rozumie, jakim wstrząsem dla Ameryki był 11 września.

Polityka 37.2003 (2418) z dnia 13.09.2003; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 15
Reklama