Archiwum Polityki

Leć, leć Polonio

Tanie linie mają już pasażerów, czy mają też pieniądze?

Ambitne plany ogłaszało wielu, ale pierwsza wystartowała Air Polonia. Tania linia lotnicza to taka, która za 75 zł zawiezie nas do Gdańska, a za niecałe 300 zł do Londynu. Na pokładzie nie da jeść ani pić, jej samolot wyląduje daleko od centrum miasta, lecz najdroższy bilet będzie kosztował tylko połowę normalnej ceny. Air Polonia ma na razie dwa wypożyczone samoloty, podkupione u konkurencji załogi, byłego prezesa LOT Jana Litwińskiego (który biorąc posadę u konkurencji niespecjalnie przejmował się biznesową etyką) i wiele pomysłów na przyszłość. Jej udziałowcy muszą mieć oczywiście świadomość, że to ryzykowny lot. Przy wysokich kosztach leasingu maszyn, cenach paliwa i trudnych do zbicia opłatach lotniskowych niełatwo im będzie utrzymać samoloty w powietrzu. Mimo to próbują, bo wiadomo, że na Zachodzie innym już się to udało. Od kilku miesięcy ich poczynaniom towarzyszy jednocześnie powszechna sympatia i niedowierzanie. Oba uczucia są jak najbardziej usprawiedliwione.

Sympatia wynika stąd, że ktoś wreszcie rzuca wyzwanie PLL LOT, który niby miał konkurentów, ale w praktyce, zwłaszcza na trasach w Europie, chroniły go umowy międzynarodowe. Narodowy przewoźnik, niezależnie od przejściowych trudności i nietrafionych aliansów, żył sobie spokojnie, a z obniżkami cen nigdy specjalnie się nie śpieszył. Od kilku lat w krajach należących do Unii Europejskiej każdy może jednak latać, gdzie chce, zaś taryfy ustalać dowolnie. Za niecałe pół roku ta miła dla pasażerów zasada obejmie i nas. Już teraz widać, że LOT prędzej niż TP SA zmierzy się z prawdziwą konkurencją. Za Air Polonia podąża grupka podobnych małych firm z ambicjami i nawet jeśli nie wszystkim się uda, to na pewno narobią w pasażerskim transporcie sporo zamieszania. Skutki ich aktywności odczuje nie tylko LOT, ale i PKP, które na trasach z Warszawy do dużych miast w Polsce bilety mają drogie, a poziom usług i standard wagonów marny.

Polityka 51.2003 (2432) z dnia 20.12.2003; Komentarze; s. 22
Reklama