To zdjęcie obiegło najwięcej gazet i telewizji na świecie: drobna, krótko ostrzyżona brunetka w mundurze trzyma na smyczy nagiego, rozciągniętego na podłodze więźnia. Sławetna dokumentacja tortur w więzieniu Abu Ghraib szokuje nie tylko okrucieństwem i pornograficzną wyobraźnią sprawców. W roli dręczycieli i katów występują w dodatku młode kobiety, które szczuły więźniów psami, kazały im onanizować się w ich obecności, przyczepiały przewody elektryczne do zakapturzonych ciał jeńców, fotografowały ich i same pozowały do zdjęcia na tle nagich ofiar. Wśród siedmiu żołnierzy żandarmerii wojskowej oskarżonych o tortury są aż trzy umundurowane przedstawicielki płci zwanej kiedyś słabą lub piękną. A więzienie wojskowe Abu Ghraib podlegało generał brygady Janis Karpinski (z domu Beam).
Nie jest całkiem jasne, czy przełożeni bezpośrednich sprawców nie wiedzieli, jakim poniżeniem jest dla mężczyzny-muzułmanina obnażenie ciała przed kobietą. A może było odwrotnie – specjalnie wymyślono ten wyrafinowany rodzaj dręczenia więźniów. Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że w Iraku kobiety dokonują także bohaterskich czynów i giną na froncie. Historia szeregowiec Jessiki Lynch, rannej w zasadzce i odbitej ze szpitala, choć mocno podkoloryzowana, stała się czołową pop-legendą irackiej kampanii. W kwietniu media przyniosły opowieść o kobiecej wersji „ratowania szeregowca Ryana” – kiedy w Iraku zginęła jedna z trzech służących tam sióstr, rodzina rozpoczęła starania o powrót do domu dwóch pozostałych (uwieńczone sukcesem).
W zawodowej armii USA służy coraz więcej kobiet.
Na 1,4 mln żołnierzy jest ich w tej chwili ponad 200 tys. – ok. 15 proc. personelu sił zbrojnych. Jeszcze większy odsetek – 24 proc. – stanowią członkinie żandarmerii wojskowej.