Archiwum Polityki

Jak zamknęli Oczko

Karierę Markowi M., ps. Oczko, złamało dwóch członków jego przestępczej grupy. Padł ofiarą zdrady. To jego wina, oni okazali się nielojalni, bo Oczko nie był lojalny wobec nich. Jak to w gangu.

Marek M. wcześniej był znany jako Marek K. Kiedy pierwsze nazwisko zaczęło mu ciążyć, zamienił je na nazwisko żony, Chorwatki, z którą związał się podczas pobytu w Niemczech. Pseudonim nadali mu inni – ma jedno oko nieruchome. Chociaż przylgnęła do niego opinia bezlitosnego brutala, który niepokornych łamał jak zapałki, nie wygląda szczególnie groźnie. Średniego wzrostu, atletycznie zbudowany (obsesyjny kult ciała, nieustanne ćwiczenia na siłowni, właśnie tam został aresztowany), ale w rozmowie spokojny i panujący nad emocjami. Starannie dobiera słowa i przekonuje do swoich racji. Rację ma w zasadzie jedną: – Jestem niewinny, zostałem pomówiony. Nie zakładałem i nie kierowałem żadną przestępczą grupą. Nie byłem szefem mafii.

Spotykamy się w Areszcie Śledczym w Katowicach. Oczko odbywa wyrok 13 lat więzienia (karę wymierzył sąd w Szczecinie), a do Katowic przeniesiono go na czas trwania innej sprawy karnej. W procesie bandy Krakowiaka odpowiada za zlecenie zabójstwa niejakiego Wiktora Fiszmana, działającego w Szczecinie białoruskiego gangstera. Miał za to zapłacić ludziom Krakowiaka 100 tys. zł. Grozi mu dożywocie. Rzecz jasna, do tego zarzutu też się nie przyznaje. Linia obrony jest taka sama jak w procesie szczecińskim: został pomówiony, nie wie kto i dlaczego zastrzelił Fiszmana.

Oczko zdobywa Szczecin

Według materiałów zgromadzonych przez prokuraturę i policję Oczko od początku lat 90. stał na czele gangu napadającego na tiry przemycające do Polski alkohol. Zajęcie było bezpieczne, bo okradani nie zgłaszali swoich strat organom ścigania, cierpieli w ciszy. Później grupa wzięła się też za ściąganie haraczy od właścicieli klubów nocnych i agencji towarzyskich.

Do połowy lat 90. to jednak nie gang zwany grupą Oczki dominował w Szczecinie.

Polityka 20.2004 (2452) z dnia 15.05.2004; s. 120
Reklama