Pieniądze te, pochodzące od Rafinerii Gdańskiej, wówczas głównego sponsora klubu, zostały w latach 1998–2000 przekazane w kilku ratach prywatnej firmie Centrum Rozliczeń Finansowych w Gdyni jako zapłata za doradztwo finansowe. Z kolei CRF znaczną część owej kwoty zapłaciło innej spółce, zarejestrowanej na Cyprze, za opracowanie na temat rynku żużlowego w Polsce. Zdaniem prokuratury żadnego doradztwa – ani finansowego, ani sportowego – nie było. Był to sposób na transfer pieniędzy z klubu. Nie ma dokumentów, które wskazywałyby na to, że zostały wykonane usługi warte takiej zapłaty. Spółka cypryjska zaś miała służyć zatarciu śladów po przestępstwie, odseparowaniu pieniędzy od zdarzenia. Prokuratura na razie sprawdza, czy owa spółka faktycznie istnieje. A jeśli tak, to czy została wykorzystana bez zgody ich właścicieli, czy może ktoś współdziałał z podejrzanymi z GKS Wybrzeże.
Na razie zarzuty postawiono sześciu osobom. Właściciel CRF Tomasz K. już od października 2003 r. przebywa w areszcie w Bydgoszczy. Henryk M. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Czas chwały
Znajomi M. są w szoku. Mówią: To niemożliwe! – Jestem zaskoczony tą historią, bo znałem go jako wyjątkowo prawego człowieka – mówi Stefan Gomowski, który w latach osiemdziesiątych pracował z nim na Politechnice Gdańskiej. – Bardzo zdolny, błyskotliwy, pracowity i koleżeński. Miał dwa fakultety – z mechaniki na politechnice i z fizyki na Uniwersytecie Gdańskim. Byliśmy kolegami z katedry, a poza tym łączyła nas idea Solidarności. On nie sprawował żadnych funkcji, ale był oddanym pomocnikiem, wykonawcą różnych zadań chyba głównie dla Bogdana Borusewicza.
– Borusewiczowi poleciła go nasza rodzina –
mówi Krzysztof Pusz, b.