W ciekawym artykule [„Niewierzący praktykujący”, POLITYKA 14, dot. sytuacji niewierzących – red.] Joanna Podgórska zwraca uwagę na inny, zmieniający się, słownik Kościoła katolickiego, cytując fragment dokumentu Komitetu ds. Dialogu z Niewierzącymi Rady Konferencji Episkopatu, gdzie zwraca się uwagę na potrzebę dialogu z niewierzącymi, określając ich jako osoby często zranione przez Kościół, które w swoim życiu dokonały innego wyboru.
Komentując ten fragment dokumentu, autorka stwierdza, że: „To są ważne słowa, bo niewierzący w katolickim słowniku często określani są jako »zagubieni«, tak jakby ateizm czy agnostycyzm nie mógł być kwestią wyboru, ale jakiegoś błędu czy życiowej pomyłki”.
Czytając wspomniany dokument chciałbym też być takim optymistą. Właśnie po cytowanym fragmencie, jakby na przekór konkluzji Joanny Podgórskiej, pisze się, że „za... odejściem od Boga i Kościoła kryje się na ogół ludzka tragedia, dramat życiowy, a także ich (niewierzących) własne przemyślenia”. Można to czytać tak, że niewierzącym jest się na ogół po przeżyciach, no, ewentualnie po własnych przemyśleniach.
Ponadto warto zwrócić uwagę na niestosowny tytuł dokumentu: „Niewierzący w parafii”. Parafia to grupa wiernych na określonym terenie, a nie każda osoba mieszkająca w obrębie działania księdza proboszcza.
Rodzi to, być może wbrew woli autorów dokumentu, złe relacje, bowiem potwierdza przekonanie proboszczów o ich roli gospodarza na określonym terenie wobec niewierzących. A to już było na innym gruncie politycznym. Jednym słowem – déj? vu.
To dobrze, że Kościół chce rozmawiać z niewierzącymi. Sam dokument zapewne jest wyrazem postępu w tym zakresie.