Dariusz Pasieka, nauczyciel języka polskiego w elitarnym liceum im. Augusta Witkowskiego w Krakowie: – W czasach, gdy zarażani jesteśmy różnymi modami, wyzwaniem jest zachowanie niezależności w myśleniu. Tego młodzi ludzie mogliby się uczyć od Gombrowicza. Ale niestety, nie jest on dla nich atrakcyjny. Od „Trans-Atlantyku” wolą „Alchemika” Coelho.
Autor „Ferdydurke” padł ofia-rą schematu szkolnego, który obnażał w swojej powieści. Uczniowie czytają książki z opracowaniami, w których na marginesach umieszcza się interpretacje poszczególnych akapitów. Objaśnienia są dla nich ważniejsze od tekstu. Zatrzymują się więc na warstwie indoktrynacji, frazesów, skostnienia. Problem rozpaczliwej gry o siebie dostrzegają tylko nieliczni. A zresztą, jak głęboko można omówić lekturę, jeśli nauczyciel ma na to dwie godziny lekcyjne?
Michał Paweł Markowski, profesor UJ, który przygotowuje książkę o Gombrowiczu: – Wcale mnie nie dziwi, że młodzi ludzie bez entuzjazmu czytają „Ferdydurke”. Fakt, że szkoła niszczy, nie jest dziś żadnym odkryciem. Wszyscy to wiedzą. Podobnie rzecz się ma z polskością w „Trans-Atlantyku”. Każdy inteligentny człowiek, gdyby przez chwilę pomyślał, doszedłby do takich wniosków jak Gombrowicz.
Zdaniem Markowskiego nadszedł czas na nową lekturę Gombrowicza, która pokaże coś więcej niż tylko to, że nawzajem przyprawiamy sobie gęby. Takie odczytanie jest już kliszą, którą należy rozbić.
Autor „Esejów o pisaniu i czytaniu” czyta Gombrowicza przez psychoanalizę. Uważa, że jest to najbardziej ekonomiczny klucz do wyjaśnienia zagadnień tożsamości, rzeczywistości, śmierci – centralnych problemów Gombrowicza.