Archiwum Polityki

Kociak

++

Film „Kociak” kończy się sceną zdumiewającą: para męsko-męska, „ona” czy raczej „on” w białej sukni i welonie panny młodej zgłaszają się do kościoła i są życzliwie przyjęci przez osobę duchowną; do ślubu co prawda nie dochodzi, ale aprobata jest oczywista. Sytuacja wygląda na drastyczną, ale rozładowuje ją ton farsy beztroskiej, czy nawet wygłupu. Bohater nie jest osobą rozgarniętą; tytuł polski niepotrzebnie sugeruje śliskość, w oryginale jest „Chouchou”, imię zdrobniałe bezdomnego transwestyty arabskiego, który szuka protekcji we Francji. Podaje się za ofiarę Pinocheta, co się nie udaje, bo nie ma już dyktatury w Chile, pracuje w gabinecie psychoanalitycznym jako sprzątacz i kontakt z Freudem uświadamia mu, że lepiej czułby się jako sprzątaczka, wreszcie ląduje w kabarecie, gdzie panowie spotykają się z panami, występuje tam jako śpiewak-śpiewaczka. Zakochuje się w nim pewien bywalec... miejscowy pleban. Zaskakujące jest, że komedia ta pochodzi z Algierii, jako że wyobrażamy sobie, że fanatyzm mahometański nie dopuszcza podobnej swobody. Okazuje się, że skłonność reprezentowana przez Chouchou jest tam częsta, może z powodu trudnej dostępności towarzystwa damskiego. Osoby zainteresowane, np. Andre Gide, odbywały podróże do Afryki. Sad Elmaleh jako Chouchou, popularny w swoim kraju śpiewak, jest naiwny, potulny i szczerze komiczny. Filmik ze śmiałym satyrycznym akcentem obyczajowym może zainteresować jako kuriozum.

Zygmunt Kałużyński

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 16.2004 (2448) z dnia 17.04.2004; Kultura; s. 64
Reklama