Archiwum Polityki

Słowik w buciorach

Istnieje w Europie wyraźny uskok temperatury: od peryferii ku centrum. W Finlandii, Polsce, Rosji, południowych Włoszech i Portugalii temperatura empatii, człowieczeństwa, solidarności i radości życia jest o wiele wyższa niż w centrum Europy. Im bardziej ku środkowi, tym wszystko staje się bardziej chłodne, ale o wiele bardziej sprawne.

Kilka lat temu prezydent Richard von Weizsäcker zapytał mnie, kiedy Niemcy ze wschodu i zachodu będą wreszcie zjednoczeni? Gdy odzyskamy Śląsk – odpowiedziałem. Po jego oczach mogłem rozpoznać, że zwątpił w mój – nie tylko polityczny – rozum. Niemcy – uzasadniłem – zostały zjednoczone później niż inne państwa europejskie. Zjednoczenie narodowe osiągnęły dopiero, gdy kraje niemieckie otrzymały wspólnego zewnętrznego wroga – Francję. Najwyraźniej Niemcy potrzebowali scalającego ich przeciwnika. Zagłębie Saary, ciągnąłem dalej, dopiero dziesięć lat po zakończeniu wojny stało się zachodnim landem Republiki Federalnej, przy czym w następnych latach i dziesięcioleciach Niemcy zachodni nie lubili tego nowego landu z jego nieco inną historią, nieco inną kulturą i innym sposobem życia. Ileż to wszystko nas kosztuje, biadali, niech oni najpierw nauczą się solidnie pracować.

Dopiero wraz z upadkiem muru i przystąpieniem wschodnioniemieckich landów do Republiki Federalnej osiągnięto pełne zjednoczenie z Zagłębiem Saary. Saarlandczycy należeli od tej pory do Niemców zachodnich i wraz z nimi mogli narzekać i wybrzydzać na Niemców wschodnich.

Gdyby Śląsk powrócił do Niemiec,

to zjednoczyłby Niemców wschodnich i zachodnich. Mogliby wówczas wspólnie wypominać – na wschodzie i zachodzie: ileż ten Śląsk nas w sumie kosztuje! Dlaczego mamy łożyć na kraj, który tak naprawdę wcale do nas nie należy?! Ślązacy najpierw powinni się nauczyć pracować!

Jestem Ślązakiem, jestem zdecydowanie ostatnim przedstawicielem śląskiej szkoły poetyckiej, jak powiedział o mnie Peter Hacks, i mam nadzieję, że – dla dobra pokoju – nie będzie już w Europie zmian granicznych. Te dokonane w XX w. uważam za politycznie błędne, a z ludzkiego punktu widzenia – straszliwe.

Polityka 16.2004 (2448) z dnia 17.04.2004; Świat; s. 60
Reklama