Jacek Żakowski: – Wciąż słyszymy, że „po 11.09 nic nie jest takie samo”. Czy porównując wyniki najnowszego Światowego Sondażu Wartości z wcześniejszymi wynikami zauważa pan jakąś istotną zmianę?
Ronald Inglehart: – Coś drgnęło, ale twierdzenie, że wszystko się zmieniło, jest grubą przesadą.
A co konkretnie drgnęło po 11 września?
Na przykład tu, w Stanach Zjednoczonych, jest trochę więcej strachu.
Czy nowy strach spowodował zmianę w wartościach, które ludzie uznają?
Nie wydaje mi się. Zasadnicze wartości – jak widać w naszych kolejnych sondażach – zmieniały się przez całe poprzednie trzydziestolecie. I tu dominuje kontynuacja.
Rejestrowana przez ŚSW długookresowa zmiana to ewolucja ku czemuś, co nazywa pan wartościami postnowoczesnymi. Ludzie wyznający wartości postnowoczesne są bardziej tolerancyjni, otwarci, przychylni zmianom, niż ludzie należący do świata wartości nowoczesnych. Po 11.09 dużo się mówi o rosnącej niechęci wobec obcych – wobec innych kultur, ras, stylów życia, religii. Czy ta zmiana jest widoczna w Sondażu?
Trudno ją zauważyć. Reakcja ksenofobiczna jest dużo słabsza, niż można się było spodziewać. Nawet w Ameryce postawy rasistowskie pojawiały się incydentalnie. W czasie II wojny światowej mój dziadek zmienił imię z Karl na Charles, bo Amerykanie powszechnie uważali, że Niemcy to źli ludzie. Jeszcze gorzej odnoszono się do Japończyków. Zamykanie w obozach internowania Amerykanów pochodzenia japońskiego nie budziło sprzeciwu. Dziś nikomu nie przychodzi do głowy, żeby internować mieszkających w USA Arabów. Powszechne odczucie jest takie, że terroryści to terroryści, a Arabowie to Arabowie.