Archiwum Polityki

Między życiem a spożyciem

Nastrój jest schyłkowy. Sądząc po atmosferze panującej w Polsce, jesteśmy na skraju wielkiej katastrofy. Ale właściwie dlaczego, skoro w słupkach wyglądamy nieźle, a miejscami nawet bardzo dobrze?

Produkcja szybko rośnie, złotówka się trzyma, inflacja jest niska, eksport coraz większy. Można powiedzieć, że wzrost jest nowym zjawiskiem. Ale przecież także gdy nie było wyraźnego wzrostu w skali makro, inne słupki wyglądały dość dobrze. Płace systematycznie rosną, ludzie żyją dłużej, w kraju przybyło studentów, a w domach rozmaitych gadżetów – kompaktów, zmywarek, komórek, samochodów... Skąd to niezadowolenie? Skoro jest tak dobrze, to dlaczego kolejna formacja rządząca rozpada się w pył, Samoobrona pnie się do władzy, PO zyskuje tym więcej, im bardziej populistycznie wypowiada się Rokita. Dlaczego młodzi chcą wyjechać, a starzy się załamują? Można zwalić wszystko na komercyjne media robiące złą atmosferę. Ale dlaczego nie zdominowały nastrojów przyjazne media publiczne?

Brak pracy jest oczywiście gigantycznym problemem. Przyrost bezrobocia średnio o dwa punkty procentowe rocznie (tak jest od 1998 r.) musi prowadzić do społecznego napięcia i w oczach rosnącej grupy ludzi delegitymizuje każdy polityczny układ. Bezrobocie na poziomie 20 proc. to jest nie tyle problem gospodarczy, co zapowiedź groźnego kryzysu społecznego i politycznego.

Gdyby bezrobocie było jedyną przyczyną wiszącej katastrofy, to nasza sytuacja byłaby beznadziejna. Bo – wbrew temu, co wmawiają nam politycy – bezrobocie w niewielkim stopniu jest winą aktualnej władzy, a w dużej mierze stanowi skutek cykli gospodarczych i procesów modernizacyjnych – głównie wzrostu wydajności. Najlepszy dowód, że bezrobocie wciąż rośnie, gdy gospodarka wyraźnie się rozkręca – zwiększa się produkcja i sprzedaż. Musimy się liczyć z tym, że mimo wzrostu gospodarczego i zmiany w prawie pracy, z wysokim (może nieco mniejszym, ale daj Boże, żeby już nie rosło!) bezrobociem będziemy żyli długo.

Polityka 13.2004 (2445) z dnia 27.03.2004; kraj; s. 28
Reklama