Lech Nowicki, dziś odpowiedzialny za programy muzyczne w TV Polonia, a niegdyś dziennikarz radiowy związany między innymi z audycjami "Popołudnie z młodością" i "Radio-kurier", mówi, że lata 70. nie były najlepszym okresem polskiej rozrywki. Wykonawcy estradowi żyli, nie jak dziś, od płyty do płyty, lecz od festiwalu do festiwalu. Opole, Kołobrzeg, dla wybranych Międzynarodowa Wiosna Estradowa organizowana przy okazji Targów Poznańskich. Warto dodać, że w Poznaniu spotykała się czołówka festiwalowców z wszystkich demoludów - obowiązkowo występowali tam Helena Vondrackova i Jiri Korn z Czechosłowacji, Ałła Pugaczowa z ZSRR, Lili Iwanowa z Bułgarii, Frank Schoebel z NRD, czasem wpadała Zsuzsa Koncs z Węgier. Ten sam zestaw pojawiał się też dość regularnie w Sopocie, tudzież na festiwalu Bratysławska Lira.
W Polskim Radiu i w telewizji obowiązywała reglamentacja muzyki anglosaskiej, zwłaszcza rocka. Redaktorzy radiowi od muzyki musieli przed odpowiednimi instancjami wykazywać się odpowiednim limitem rozrywki rodzimej i tej z bratnich krajów. Jeśli już miało być coś z Zachodu, to lepiej z Francji i Włoch (kicz z San Remo nieźle się zresztą komponował z wytwórczością prezentowaną w Sopocie) niż z Anglii czy Ameryki.
Podczas jubileuszowego Festiwalu Opolskiego w 1998 r. weterani imprezy wspominali, że w latach 70. może nie było najambitniej, ale na pewno było wesoło. Maryla Rodowicz powiedziała "Polityce", że teraz brakuje jej ówczesnej atmosfery wokółfestiwalowej zabawy. Rzeczywiście, każdy telewidz śledzący wówczas transmisje z Opola pamięta kołyszącą się widownię amfiteatru i frenetyczne oklaski, jakie towarzyszyły największym przebojom Maryli Rodowicz, Anny Jantar czy Zdzisławy Sośnickiej.
W czasie jednego z festiwali urządzono koncert, który może uchodzić za kwintesencję tamtej karnawałowej atmosfery.