Archiwum Polityki

Opisuję stany ducha

Ta przeszłość jest żywa i ważna, choć nie zapisana, bo to jest świat, który zaludniają nasi przodkowie, a człowiek, społeczność żyjąca składa się w części ze społeczności żyjącej i w drugiej części z tej społeczności, która odeszła, ale w jakiś inny sposób żyje, jest. Człowiek jak gdyby nigdy nie umiera do końca, zmienia się tylko jego forma istnienia w społeczności. Z istnienia fizycznego w duchowy, jako przodek, osoba, która była i dalej jest, bo ci przodkowie kierują naszym życiem, są niesłychanie ważni, nie są kimś martwym, kogo się opłakało i zniknął z naszej świadomości.

"Heban" od 2 miesięcy zajmuje pierwsze miejsce na liście bestsellerów "Polityki". We wstępie napisał pan, że nie jest to książka o Afryce...

Afryka, Ameryka Łacińska, Europa to tylko nazwy kontynentów. A mnie, tak naprawdę, interesuje człowiek i jego problemy. Kiedyś w "London Review of Books" w recenzji z trzech moich książek: "Jeszcze dzień życia", "Cesarz" i "Szachinszach" napisano, że u mnie nieważne są miejsca, kraje, ale stany ducha. Fakt, że to, co opisuję, dzieje się akurat w jakimś punkcie kuli ziemskiej, jest oczywiście ważny, ale tylko ze względu na koloryt, scenografię przedstawienia. Piszę o sprawach, o ludziach, a to, że są oni akurat w tej chwili tu czy gdzie indziej, to dla mnie drugorzędna sprawa. Przy okazji wydania tej książki moglibyśmy równie dobrze porozmawiać o - na przykład - Ameryce Łacińskiej.

Sceneria nie jest chyba zupełnie obojętna...

A jednak, tak naprawdę, ludzie wszędzie są tacy sami. Są oczywiście między nimi różnice, ale ważniejsze są, dominują, podobieństwa - to jak się cieszą, jak się martwią, jak przeżywają tragedie.

Powiedział pan kiedyś, że uważa się za tłumacza z jednej kultury na inną.

Ale tylko w tym sensie, że chciałbym pokazywać wszystko, co ludzi zbliża, co stanowi tworzywo ich wspólnoty, a nie to, co może stać się podstawą często wyimaginowanych podziałów, szufladkowania, klasyfikowania. W przypadku Afryki prowadzi to najczęściej do takiego myślenia, że ponieważ to są Afrykańczycy, to są inni i właściwie w ogóle nie powinni nas obchodzić; że jeżeli są biedni, to oni są biedni i my nie musimy się tym martwić, bo to nie jest nasza bieda. Chcę unikać tego typu perspektywy, tego typu podejścia.

Można znaleźć w "Hebanie" wskazania ograniczeń w opisie kultury odmiennej niż kultura własna.

Polityka 9.1999 (2182) z dnia 27.02.1999; Kultura; s. 46
Reklama