Derbowy mecz piłki nożnej między Arką Gdynia i Lechią Gdańsk 19 października 1997 r. zakończył się sforsowaniem przez kibiców ochronnych barierek i regularną bitwą na murawie. Policjanci osłaniający imprezę użyli gumowych kul. Władze miejskie zdecydowały się zamknąć stadion. W mediach mówiło się dużo o rozwydrzeniu szalikowców.
Miesiąc później kibicom za 100 dolarów udało się odkupić kopię kasety wideo nakręconej w dniu meczu przez stróżów prawa. Kaseta w zasadzie powinna być w jednym egzemplarzu. Co więcej, należało ją natychmiast wysłać do Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Tym razem jednak filmowe dzieło tak się policjantom spodobało, że wykonali kilka kopii, dla własnej rozrywki. I jedna wyciekła.
Kibice dostarczyli ją do Urzędu Miejskiego w Gdyni jako dowód, że nie tylko oni zachowują się agresywnie. Na filmie utrwalono, jak jeszcze przed meczem policjanci bez wyraźnego powodu rozprawiają się z kibicami wysiadającymi z kolejki. W ruch idą pałki, z ust stróżów prawa sypią się obelżywe, wulgarne słowa: "Raus, kurwy, raus". Inny obraz: policjanci wyprowadzają z radiowozu zatrzymanych kibiców. Mariuszowi M. jeden z nich każe powtarzać do kamery, że kocha policję. Towarzyszą temu salwy śmiechu. Policjanci mają poczucie humoru.
Scenka z Mariuszem M. bodaj najbardziej przypadła do gustu stacjom telewizyjnym - TVN i TVP, dokąd kibice zawieźli kopię policyjnej kasety. Emitowano ją wielokrotnie - w "Faktach", "Faktach Północ", "Wiadomościach", "Panoramie", w lokalnym programie gdańskiego ośrodka Telewizji Polskiej. - Byłem zbulwersowany tym, co zobaczyłem - mówi Stanisław Białas, komendant wojewódzki policji w Gdańsku.
Nie mniej zbulwersowany był Leszek M., ojciec Mariusza, gdy tego dnia obejrzał wieczorną "Panoramę". Poszedł do Joanny Grajter, rzeczniczki prasowej Urzędu Miejskiego w Gdyni.