Archiwum Polityki

Siorbanie jako warunek twórczości

Gustaw Herling-Grudziński ma świetny wibrujący głos, Herlingowi, kiedy mówi, głos intensywnie wibruje. W zeszłym tygodniu, kiedy zaczął mówić o cnotach w telewizji, głos jego wibrował specjalnie intensywnie, głos mu się niekiedy nawet dramatycznie łamał, co w końcu nie dziwota, Herling bowiem wreszcie postanowił publicznie powiedzieć, że Miłosz to głupek. Mówił też Herling, i to mnie zachwycało, o głupocie innych pisarzy, o głupocie Koestlera, o głupocie Kotta, o głupocie Andrzejewskiego. W sumie szkoda, że padło tak mało przykładów, choć z drugiej strony Bogu Najwyższemu chwała, że w ogóle jakiekolwiek nazwiska tu padły, nie należy do obyczaju polskiej duchowości nazywanie negatywnych rzeczy po imieniu, tu trzeba specjalnej odwagi. Podziwiam odwagę Herlinga-Grudzińskiego, podziwiam ją tym bardziej, że odwaga, z którą mówił o głupocie, nie była przecież odwagą mędrca, była to raczej chłopięca odwaga. Twarz pisarza znakomicie fotografowana przez Dariusza Pawelca raz po raz nabierała chłopięcego wyrazu, wciąż zapalały się w oczach swawolne ognie, cień, co mówię: cień, blask, blask chłopięcości rozjaśniał oblicze. Sam powrót do chłopięcej odwagi wymaga odwagi, choć rzecz jasna mogą za tym powrotem stać i inne desperacje.

Asumpt do rozważań o głupocie, asumpt do wytykania głupoty kolegom dał Herlingowi główny temat wywodu, jakim była cnota mądrości mianowicie. Mądrze szło tu autorowi o ten rodzaj życiowej mądrości, co niezależny jest od wykształcenia, znajomości języków obcych, ilości przeczytanych książek inteligencji, talentu, pisarskich czy artystycznych kunsztów. Jest to swoisty rozum instynktowny, który się ma albo nie ma, nabyć go drogą ćwiczeń czy innych edukacji niepodobna.

Polityka 8.1999 (2181) z dnia 20.02.1999; Pilch; s. 95
Reklama