Archiwum Polityki

Milczenie kozic

Miejsce organizacji zimowych igrzysk w 2006 r. zostanie wybrane przez MKOl w marcu. Jednak z opublikowanego 23 stycznia, raportu komisji oceniającej kandydatów (Helsinki, Klagenfurt, Poprad, Sion, Turyn i Zakopane),  wynika, że Zakopane nie ma szans. Wśród wielu uwag krytycznych jest i ta o konflikcie między komitetem kandydatury a ekologami. "W obecnej sytuacji nawet samo podjęcie konstruktywnego dialogu między obiema stronami wydaje się być trudne" - czytamy w raporcie.

Od trzech lat sprawa ewentualnej organizacji olimpiady zimowej w Zakopanem podsycała niepokój obywateli. Jedni bali się, że ta impreza naprawdę mogłaby się odbyć, co niechybnie sprowadzi na Tatry chaos oraz katastrofę ekologiczną. Drudzy, że wręcz przeciwnie - impreza ta nie odbędzie się, co utrwali na całym Podhalu stan chaosu i zacofania. A trzeci? Trzeci przysłuchiwali się padającym argumentom, a w ich umęczonych głowach nieśmiało kiełkowało przekonanie, że są oto świadkami gigantycznego nieporozumienia wywołanego faktem, że obie zwaśnione strony mają na myśli zupełnie inne przedsięwzięcie, a nawet zupełnie inne góry.

O jakie góry chodzi

Olimpiada, o jakiej mówią jej zwolennicy, to nowoczesna, organizowana dla potrzeb telewizji impreza, odbywająca się przy udziale stosunkowo niewielu kibiców, na obiektach, z których część można potem rozebrać i wywieźć. W związku z nią Podhale przeżyje finansowy i inwestycyjny boom z oczywistą korzyścią dla całej Polski. Olimpiada, o jakiej mówią jej przeciwnicy, to koszmarny spęd ludzi z całego świata i katastrofa dla środowiska naturalnego, które zostanie zadeptane, zaasfaltowane i zabudowane nikomu niepotrzebnymi obiektami, w dodatku na koszt całego społeczeństwa.

Góry, w których planuje się przeprowadzić obie imprezy, są zupełnie do siebie niepodobne, chociaż przypadkowo mają tę samą nazwę. Te zwolenników olimpiady są przyjazne ludziom i zasypane śniegiem od listopada do kwietnia. To góry łaknące kontaktu z narciarzem, wyciągające ku niemu potężne ramiona szczytów, pragnące go ugościć i rozkochać w sobie, za co on odpłaciłby im gotówką. Są przy tym odpowiednio wysokie, aby mogły się w nich odbywać slalomy, a nawet biegi zjazdowe (trzeba tylko ściąć trochę drzew, co jest możliwe, wystarczy jedynie zmienić prawo).

Polityka 6.1999 (2179) z dnia 06.02.1999; Społeczeństwo; s. 88
Reklama