- Zarzucanie mi powiązań z mafią to absurd - mówi Dobrzyński. - Nie pożyczałem pieniędzy ani nie zawierałem spółki z gangsterem Karingtonem. Potrzebowałem gotówki, więc pożyczyłem ją od młodego, rzutkiego biznesmena Zbigniewa M. Takiego samego, jakimi byli wtedy Bogusław Bagsik czy Andrzej Gąsiorowski. Wiedziałem o nim tylko, że ma elegancki lombard i jeździ dobrym samochodem. O tym, że Karington to Zbigniew M. zaczęto pisać dopiero przed rokiem, gdy wokół Zgorzelca zaczęli ginąć ludzie.
Przewodniczący z przeszłością
Dobrzyński został radnym z listy SLD z jednym z lepszych w mieście wyników. Pod koniec lat osiemdziesiątych był wiceprzewodniczącym Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej w województwie jeleniogórskim, od 1994 r. jest właścicielem prywatnego Radia FreM. Po raz pierwszy wszedł w konflikt z prawem jeszcze jako młodzieżowy działacz. Wraz z innymi członkami zarządu wojewódzkiego ZSMP wyprzedawał organizacyjny majątek. Według prokuratury działo się to z naruszeniem prawa.
- Wytoczony proces był polityczny - mówi Dobrzyński. - Zabrakło nam pieniędzy na wypłaty dla ludzi, więc dziś postąpiłbym dokładnie tak samo.
Samochód ZSMP kupiła za 2 mln starych zł matka Dobrzyńskiego, po przetargu, który odbył się w tym samym dniu, w którym został ogłoszony. Sąd uznał, że za auto, które pół roku później zostało sprzedane na giełdzie, można było otrzymać pięć razy więcej pieniędzy. W 1994 r. sąd skazał Dobrzyńskiego na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Z prawnego punktu widzenia Maciej Dobrzyński jest już niewinny, nastąpiło zatarcie ciążącego na nim wyroku, ale opozycyjne gazety z lubością to przypominają.
W 1994 r. Dobrzyński założył w Zgorzelcu Radio FreM. Po roku dowiedział się z telewizyjnych "Wiadomości", że nadaje nielegalnie.