Archiwum Polityki

To samo, tylko bardziej

Jak to mówił do gościa recepcjonista hoteliku przy ulicy Dzikiej:

Niech pan śpi szybciej, bo o siódmej potrzebna mi będzie poduszka!

Trzeba spać szybciej: niedługo XXI wiek. Oczekiwany niecierpliwie zarówno w gabinetach władzy, jak i w Domu Pogodnej Starości im. studenta Raskolnikowa. Z tym nowym wiekiem zawsze tak było. Dziewięćdziesiąt dziewięć lat temu w "Kurierze Codziennym" Bolesław Prus zabawił się w futurologa. Felietonowej kronice nadał formę dialogu z entuzjastą. Najpierw dopuścił go do głosu. Przysłuchując się zapewnieniom: życie stanie się rajem, z którego człowieka nikt już nie wygoni. "Każdy otrzyma wychowanie... ubiory odznaczać się będą nie tylko pięknym krojem, ale i żywymi barwami... występki osłabną: każdy od kolebki do grobu będzie miał wpajane i będzie wiedział, że trzeba być użytecznym, a nie można być szkodliwym dla bliźnich... mieszkania będą tańsze od dzisiejszych... wesoło będą ludziom upływały godziny wolne od pracy, w towarzystwie odmłodzi się starość, młodzież stanie się doświadczeńsza..."

Kiedy entuzjasta umilkł, schrypnięty od optymizmu, odezwał się Prus-sceptyk. Kraczący jak wrona na gałęzi: "Wiek dwudziesty urodzi się z dziewiętnastego, a ten jest okropny... Co może wyrosnąć z naszych małych miasteczek, w których dziś panuje taka nędza, że przeciętny człowiek ma na swe utrzymanie zaledwie 3 kopiejki dziennie? Jakie ulepszenia możliwe są po wsiach, gdzie, na ogół biorąc, z milion ludzi nie posiada dostatecznej pracy i zarobku. I jak daleko do dwudziestego wieku społeczeństwu, które - na przykład - nie odczuwa potrzeby kąpania się. Według doktora Bartkiewicza w arcyucywilizowanej Warszawie człowiek raz na dziesięć miesięcy kąpie się w łaźni, a raz na dwadzieścia osiem miesięcy w wannie!

Polityka 3.1999 (2176) z dnia 16.01.1999; Groński; s. 77
Reklama