Archiwum Polityki

Z punkowca muzułmanin

Pomysł, by po upadku dwóch wież WTC, wśród codziennych doniesień o atakach terrorystycznych przejść na islam, wydaje się na tyle karkołomny, że sam w sobie wystarczy za powód, by sięgnąć po książkę Piotra Kalwasa, obecnie Piotra Ibrahima Kalwasa. (Był on jednym z bohaterów reportażu „Raper odkrywa islam”, Na własne oczy POLITYKA 13).

„Salam”

jest biografią złożoną z dwóch przeplatających się wątków. Pierwszy, warszawski, zaczyna się w gomułkowskim przedszkolu, wiedzie przez epokę Edwarda Słońce, zaludnioną przez gitowców, pijanych fryzjerów śpiewających Międzynarodówkę, sklepowe baby i nauczycielki jak z koszmarnego snu, prowadzi przez punkową stolicę stanu wojennego aż po napędzane młodym kapitalizmem lata 90., w których Kalwas odnalazł się jako współtwórca „Świata według Kiepskich”. Drugi, afrykański, opowiada o podróży po krajach Maghrebu; po pachnących piżmem, pieczonym mięsem i gnijącymi owocami, wypełnionych hipnotyczną transową muzyką i pokrzykiwaniem żebraków miastach, ale też po małych miasteczkach, gdzie w zasypanych piaskiem pustyni bibliotekach odnaleźć można liczący tysiąc lat egzemplarz Koranu, pisany na skórze gazeli. Słowa: jestem muzułmaninem, otwierają przed Kalwasem każde drzwi, dlatego widzi on i rozumie więcej niż travellers podróżujący z przewodnikiem Lonely Planet w dłoni.

Jednocześnie wątek pierwszy jest historią odchodzenia od religii, od zimnych katechetycznych salek, przymusu, nudy, strachu, ociekającego krwią krucyfiksu i Czarnej Madonny ze zbolałą miną. Drugi – o poszukiwaniu źródeł wiary w świecie, gdzie rytm życia podporządkowany jest duchowości, a o istnieniu Boga wątpić nie sposób.

„Zazwyczaj nie rozumiałem kościelnych kazań, aż pewnego dnia zrozumiałem, że nie muszę ich słuchać.

Polityka 39.2003 (2420) z dnia 27.09.2003; Kultura; s. 59
Reklama