Późną wiosną wśród zainteresowanych rynkiem pracy Polaków pojawił się lekki optymizm. Według sondażu CBOS coraz więcej osób (o 8 proc. więcej niż w zeszłym roku) jest przekonanych, że nadejdzie wreszcie wyczekiwana poprawa i zdobycie pracy przestanie być wyczynem. Po raz pierwszy od października 2001 r. więcej jest w tej sprawie optymistów (26 proc.) niż pesymistów (17 proc.). Bardziej optymistycznie od innych nastawieni są respondenci, którzy z pracą mają mniej problemów, czyli zatrudnieni na własny rachunek (ale poza rolnictwem), przedstawiciele kadry kierowniczej i inteligencji, mieszkańcy wielkich miast. Jednak największa grupa ankietowanych (44 proc.) ciągle uważa, że na rynku pracy nic się nie zmieni, a sytuacja pozostanie tragiczna.
Ponad połowa badanych nie odczuwa strachu przed bezrobociem, ale dwie piąte Polaków (42 proc.) obawia się utraty zatrudnienia, w tym 12 proc. poważnie się z tym liczy. To bardzo często ludzie młodzi, do 35 roku życia. Najgorzej oceniany jest lokalny rynek pracy. Nadal jedna trzecia badanych (33 proc.) sądzi, że w ich miejscowości lub okolicy nie ma żadnej pracy.
Ponad dwie piąte (43 proc.) uważa, że w okolicy bardzo trudno znaleźć jakiekolwiek zatrudnienie. Skrajnymi pesymistami są renciści, bezrobotni, ludzie z podstawowym wykształceniem, a także rolnicy i starsi. Im jesteśmy młodsi, tym lepiej oceniamy swoje szanse. Co piąty respondent jest zdania, że pracę można znaleźć, ale rzadko jest ona odpowiednia.
Tylko jeden na stu uważa, że odpowiednia praca jest dostępna bez żadnych problemów. Zazwyczaj jest mieszkańcem wielkiego miasta, ma wyższe wykształcenie oraz kierownicze stanowisko. Oceny na rynku pracy zależą więc od sytuacji społecznej badanych, a także od związanych z nią poglądów na temat przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.