Archiwum Polityki

Legiony atakują

Służby sanitarne wciąż nie mogą się uporać z epidemią choroby legionistów, która wybuchła pod koniec ubiegłego roku w północnej Francji, w departamencie Pas-de-Calais. Zmarło na nią kilka osób, kilkadziesiąt choruje. Czy choroba może zagrozić także nam?

Panuje dość powszechne przekonanie, że chorobę legionistów przywlekli z egzotycznych krajów żołnierze legii cudzoziemskiej. Nic bardziej mylącego. Jej nazwa pochodzi od Amerykańskich Legionistów (ang. American Legion) – organizacji kombatantów z czasów II wojny światowej. 221 jej weteranów świętujących 4 lipca 1976 r. w hotelu Bellevue-Stratford w Filadelfii dwustulecie deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych zachorowało jednocześnie na ciężkie zapalenie płuc. Aż 34 z nich zmarło. Długotrwałe badania przyczyny choroby, nazwanej właśnie wówczas chorobą legionistów lub legionelozą, wykazały, że zarazkiem była nieznana dotąd bakteria – Legionella pneumophila, która zadomowiła się masowo w systemie klimatyzacyjnym hotelu. Hotel przezwany hotelem śmierci zbankrutował błyskawicznie, bo nikt nie chciał w nim już wynajmować pokoi.

Po wykryciu Legionelli bardzo szybko okazało się, że występuje ona powszechnie w instalacjach wodnych i to pod każdą szerokością geograficzną. Jej namnażaniu sprzyja stojąca ciepła woda (20–50 st. C), a czym cieplejsza, tym więcej kolonii i biofilmów bakterii (patrz POLITYKA 42/03). Zakażenie powoduje rozpylenie zatrutej wody w postaci aerozolu w powietrzu. Na szczęście jej wypicie, a więc wniknięcie do organizmu z ominięciem płuc, nie wywołuje choroby. Szczególnie wydajne w rozpylaniu bakterii są tzw. wieże klimatyzacyjne, czyli urządzenia schładzające w systemach klimatyzacyjnych dużych budynków – biurowców, fabryk, szpitali lub wieżowców mieszkalnych. To właśnie te urządzenia są najczęściej źródłem epidemii. Legionella może jednak dostać się do ludzkich płuc także wraz z aerozolem wydobywającym się ze zwykłego prysznica czy jacuzzi. Tak właśnie się dzieje prawdopodobnie w sporadycznych, izolowanych przypadkach zachorowań.

Polityka 5.2004 (2437) z dnia 31.01.2004; Nauka; s. 72
Reklama