Sąd Okręgowy w Katowicach skazał na 13 lat więzienia Sylwestra O., ps. Sylwek, za zlecenie zabójstwa Białorusina Wiktora Fiszmana. Według sądu, zbrodni za pieniądze mieli dokonać członkowie gangu Krakowiaka. Proces Sylwka toczył się równolegle z wielkim procesem Krakowiaka i jego ludzi, też w Katowicach. Paradoks polega na tym, że w tym drugim procesie, który potrwa jeszcze kilka miesięcy, zarzut zlecenia zabójstwa Fiszmana postawiono wyłącznie Markowi M., ps. Oczko, domniemanemu przywódcy mafii szczecińskiej. Akt oskarżenia pomija sprawczą rolę Sylwka. Kto więc stał za zabójstwem?
Szczegóły pozbycia się Fiszmana omówiono, według prokuratora, podczas spotkania z Krakowiakiem w hotelu Warszawa w Katowicach. Na egzekutora został wyznaczony Zdzisław Ł., specjalista od mokrej roboty w gangu Krakowiaka. Wiktor Fiszman do Polski przyjechał na początku lat 90. Mieszkał najpierw w Gdańsku, potem w Warszawie, gdzie postawiono mu zarzut udziału w zabójstwie dwóch mężczyzn, obywateli Białorusi. Ale prokuratura nie potrafiła znaleźć dowodów i sprawę umorzono. Fiszman wyniósł się do Szczecina, gdzie stworzył grupę złodziei samochodowych. Został zastrzelony 22 stycznia 1997 r. Według wersji przyjętej przez prokuraturę zginął, bo wyrósł na groźnego konkurenta gangu Oczki. Sylwester O. był swego czasu uważany za postać nr 3 w tym gangu. Kiedy w 1997 r. grupa Oczki trafiła za kraty, Sylwek ukrył się w Niemczech. Po kilku latach schwytano go w Düsseldorfie. Obu pogrążyły zeznania dwóch byłych kompanów, którzy zdecydowali się współpracować z prokuraturą. Jeden z nich Rafał Ch., ps. Czarny, twierdził, że Sylwek był skonfliktowany z Markiem M., ps. Oczko, próbował podkopywać jego pozycję i działać na własną rękę.