Archiwum Polityki

Zrozumcie generała Boora

Monografia Normana Daviesa o Powstaniu Warszawskim to przede wszystkim protest przeciwko pokutującym na Zachodzie uproszczeniom historii.

Norman Davies ma swoje porachunki z kolegami po fachu – zwłaszcza z tymi, którzy przechodzili do porządku nad morderczą i destrukcyjną stroną komunizmu, bo wierzyli, że to przejściowa choroba. Ma porachunki z historiografami przymykającymi oczy na choroby Imperium Brytyjskiego, a także na błędy i zaniechania polityki Zachodu wobec bloku radzieckiego. Ma wreszcie porachunki z historykami, którzy zablokowali kiedyś jego wykłady w Ameryce, zarzucając mu, że wybiela polski antysemityzm. Pisząc monografię o Powstaniu Warszawskim („Rising ’44: The Battle for Warsaw”, Macmillan 2003) Davies pamięta o tych wszystkich sporach.

Dlatego swej książki nie pisze dla Polaków, choć stał się jednym z najbardziej wziętych u nas popularyzatorów polskiej historii. Davies pisze przede wszystkim przeciw – przeciw modom, zniekształceniom i przemilczeniom w historiografii zachodniej.

Latem 1944 r. dwie europejskie stolice powstały przeciwko hitlerowskim okupantom: Paryż i Warszawa. Powstanie paryskie zakończyło się po tygodniu walk kapitulacją Niemców 26 sierpnia. Powstańcy warszawscy cieszyli się z wyzwolenia Paryża. Powstańcza radiostacja Błyskawica gratulowała Francuzom po francusku. Lektorem – pisze Davies – był belgijski szmugler diamentów, którego wybuch Powstania Warszawskiego uziemił w okupowanej stolicy Polski.

Oswobodzenie Paryża kosztowało ruch oporu 2,5 tys. zabitych

, wśród cywilów ofiar śmiertelnych było 582, rannych – ponad 2 tys. Niemcy stracili 3,2 tys. zabitych, do niewoli dostało się 12 800 żołnierzy. Już 29 sierpnia naczelny dowódca aliantów w Europie gen. Eisenhower pospieszył do Paryża złożyć hołd powstańcom pod Łukiem Triumfalnym. Jego wizyta oznaczała politycznie namaszczenie przybyłego wcześniej gen.

Polityka 8.2004 (2440) z dnia 21.02.2004; Historia; s. 72
Reklama