Według policjanta z wydziału terroru kryminalnego wiele wskazuje, że wszystkich porwań w ostatnim czasie w Warszawie i okolicach dokonała jedna i ta sama bezwzględna grupa, która postanowiła szybko się obłowić. – Zawinęli sześciu ludzi: trzech Turków, dwóch Hindusów i Polaka, Mariusza spod Piaseczna – wylicza.
Pierwszego Turka porwano w ub.r., dwóch kolejnych już wiosną tego roku. Wszyscy działają w branży tekstylnej, podobnie jak dwaj Hindusi uprowadzeni niedawno (jeden w styczniu, drugi w kwietniu). Porywacze za każdego z nich domagali się po milionie dolarów, ale stawki były nierealne, bo rodziny porwanych nie miały takiej gotówki. Po negocjacjach sumy malały. Wiadomo, że za jednego z obywateli tureckich zapłacono 300 tys. dol. Sytuacja była dramatyczna, bo bandyci ucięli mu palec, aby zmobilizować rodzinę do szybszego zebrania pieniędzy.
Według naszych informacji, Turcy i jeden z obywateli Indii odzyskali już wolność. Nadal nieznany jest los drugiego Hindusa. Od miesiąca porywacze przestali kontaktować się z jego rodziną. Krzysztof Rutkowski, detektyw wynajęty przez żonę uprowadzonego, obawia się, że nieszczęśnik może już nie żyć. – To człowiek ciężko chory na zakrzepicę, a te dranie ucięły mu palec – mówi. Za zgodą żony porwanego Rutkowski przekazał nam jego zdjęcie. – Opublikujcie, może ktoś go widział – prosi. – Nazywa się Harish Devram Hitangi. Za informacje, które pomogą go odnaleźć albo schwytać sprawców, wyznaczam nagrodę – 50 tys. dol. Los uprowadzonego Mariusza, 26-letniego syna biznesmena spod Piaseczna, do dzisiaj nie jest znany, choć podejrzewa się, że nie żyje.
SMS od porywaczy
Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji, uspokaja, że policja jest w sprawach porwań skuteczna, ale z powodu skomplikowanego charakteru postępowań nie może ujawniać szczegółów.