W wieku 93 lat zmarł Ronald Reagan, 40 prezydent USA w latach 1981–1989. Na pozór nic nie predestynowało go do przewodzenia najpotężniejszemu krajowi świata. Swoją autobiograficzną książkę zaczął od spostrzeżenia, iż gdyby w młodości przyjęto go do pracy jako spikera w lokalnej stacji radiowej – nigdy zapewne nie opuściłby głębokiej prowincji. Jednak historia zapamięta go jako wielkiego prezydenta, który uczynił wiele dla swego kraju i dla świata. Reagan stanowi bowiem przykład skuteczności prostoty: jasnych prawd i prostych dróg, kiedy skomplikowane analizy, wahania, elastyczność, kombinacje, wzgląd na szczegóły – tylko przeszkadzają. W polityce wewnętrznej Reagan, republikanin, wprowadził bardzo liberalną politykę ekonomiczną, co pobudziło wzrost gospodarczy kraju. Reaganomika – jak początkowo dość pogardliwie ją określano – starała się przywrócić Amerykanom pewność siebie po traumie wojny wietnamskiej. Polityka gospodarcza nie koncentrowała się na pobudzaniu popytu (jak uczył Keynes), lecz kładła nacisk na stworzenie ludziom warunków działania, na pobudzanie biznesu. Nie przejmowano się też za bardzo cięciami w programach socjalnych, wierząc, że rozpędzona machina gospodarcza w konsekwencji ułatwi także życie biednym.
Środowiska intelektualne i media lekceważyły Reagana jako „zwykłego aktora”, nie nadającego się do prezydentury, który nie rozumiał finezji dyplomacji doby odprężenia ze Związkiem Radzieckim, ówczesnym drugim biegunem świata. Istotnie, Reagan w ogóle dużo nie czytał, a w polityce zagranicznej nie poszedł na dotychczasowe kunktatorstwo z Moskwą. Energiczny antykomunista, podzielił świat na czarno-biały, ogłosił ówczesny Związek Radziecki „imperium zła” i nie ustępował wobec komunistycznych ofensyw w Angoli, w Afganistanie czy Ameryce Środkowej.