Archiwum Polityki

Kontynent do góry nogami

W Ameryce Łacińskiej nadal nie brak ludzi, którzy „myślą do góry nogami”: Che Guevara jest legendą, wolny rynek – zagrożeniem, a Stany Zjednoczone – żandarmem.

Jedną z sensacji tegorocznego festiwalu filmowego w Cannes były „Dzienniki motocyklowe”, oparte na zapiskach Ernesto Che Guevary z podróży po Ameryce Łacińskiej 50 lat temu. Wielu krytyków uważa, że był to najlepszy film festiwalu, skrzywdzony przez jury po to, aby Złotą Palmę mógł otrzymać wymierzony w George’a Busha „Fahrenheit 9/11” Michaela Moore’a. „Dzienniki motocyklowe” zostały przedtem entuzjastycznie przyjęte w Ameryce Łacińskiej, gdzie mit Che Guevary – romantyka i idealisty (a nie ministra w rządzie Castro) jest nadal żywy, zwłaszcza w środowiskach studenckich.

Niewielu młodych ludzi podziela dziś pogląd Guevary, że należy tworzyć „dwa, trzy, wiele Wietnamów”, a walka zbrojna jest odpowiedzią na problemy Ameryki Łacińskiej, ale wielu widzi w nim uosobienie Ikara, młodego człowieka, który kwestionuje zastany świat. Kult Che (o którym interesująco pisze Artur Domosławski w nowej książce „Gorączka latynoamerykańska”) nie ma wiele wspólnego z politycznym credo bohatera, raczej z jego nieustraszoną postawą „Chrystusa z karabinem”, a także „z rozczarowaniem, jakie spowodowała bezwarunkowa akceptacja kapitalizmu w regionie” – jak pisze Larry Rother, korespondent „The New York Timesa” w Argentynie.

Czy Latynosi mają źle w głowie,

że tęsknią do Che Guevary, którego świat już pogrzebał, a nie podoba im się wolny rynek, do którego świat się modli? Nie, to tylko Europa i Stany Zjednoczone patrzyły przez wiele dziesięcioleci na świat iberoamerykański przez pryzmat konfliktu Wschód–Zachód, komunizm–demokracja i nie rozumieją, co się tam dzieje.

Polityka 25.2004 (2457) z dnia 19.06.2004; Świat; s. 52
Reklama