Archiwum Polityki

Państwo to nie ja

Na ekranach „Troja”. W mediach zdobywczynie trój, posłanki Samoobrony, dumne maturzystki. Mają z czego być dumne – klasa polityczna poprzedziła w ich wypadku klasę maturalną. Wracając pod Troję – lata temu Adolf Dymsza śpiewał w komedyjce muzycznej kuplety:

A wszystkiemu winna Mojra, Mojra,
Taka, a nie inna Mojra, Mojra,
Nasza grecka słynna Mojra, Mojra,
Epaminondas, olle!

Brakowało mi tego słówka: mojra. Inaczej los, fatum. Jak tak popatrzeć, rozejrzeć się dokoła polka-mojra ma szanse na to, by stać się pieśnią tłumaczącą rytm wydarzeń pomiędzy Odrą, Wisłą i Bugiem. Gdzie jest drugi taki kraj, w którym zaraz po objęciu urzędu minister zdrowia poczuł się chory? Gdzie jest taki kraj, w którym spanikowani właściciele supermarketów gotowi są wygospodarować metraże na kaplice, żeby niedzielni klienci szli po koszyki zaraz po paciórku? Gdzie taki kraj, w którym ochroniarz najważniejszych osobistości zostawia w sejmowej toalecie glocka i zapasowy magazynek? Rozbolał go brzuszek, prawie tak jak kiedyś ministra Dykę, przez którego upadł gabinet dobrej pani Suchockiej. Gdzie taki kraj, w którym funkcjonariusz WSI wynosi w plecaku plik tajnych dokumentów, żeby koledzy mieli co poczytać przed wieczornym lulu? Nostalgicy wtrącą w tym momencie, że dawniej żołnierz miał w plecaku najwyżej serce. A za koordynatora służb Pałubickiego w plecaku krył się etos i szal wydziergany na drutach przez sympatyczki konspiry.

Jak tu się więc dziwić, że naszym archeologom (doniosła o tym prasa) gdzieś koło Aleksandrii znowu udało się odkopać ruiny. Nie musieli jeździć aż tak daleko. U nas także dokopaliby się ruin. Po namyśle uczeni doszliby do wniosku, że są to ruiny państwa.

Polityka 23.2004 (2455) z dnia 05.06.2004; Groński; s. 99
Reklama