Archiwum Polityki

Zbrodnia i kara Sławka Sikory

Sławomir Sikora jest pierwowzorem jednej z głównych postaci filmu „Dług”, choćby z tego powodu jego historia jest powszechnie znana. Wciągnięty w niepojęty koszmar, doprowadzony przez swego prześladowcę do kresu wytrzymałości (a raczej daleko poza ten kres), w absolutnej desperacji popełnił zbrodnię. Choć trafniej byłoby powiedzieć: wziął udział w zbrodni, a najtrafniej: zbrodnia go wzięła, tak, zbrodnia wzięła tych chłopców w swoje posiadanie. Skazany na 25 lat więzienia, odsiedział 10, teraz z racji poważnych kłopotów zdrowotnych ma przerwę w odbywaniu kary i teraz też ukazała się jego książka „Mój dług”.

Kto myśli, że rzecz jest autorską wersją wydarzeń, kolejną, tym razem ściśle autobiograficzną wersją filmu, historią tamtej udręki, analizą, opisem i usprawiedliwieniem tragicznego finału – myli się niestety, a może myli się na szczęście.

Tytuł prozy nawiązuje – ma się rozumieć – do obrazu Krauzego, ale można to czytać inaczej. „Mój dług wobec literatury” – tak ten tytuł rozumiem i mam na moje rozumienie proste, a też mocne argumenty. Otóż w jakimś bardzo zasadniczym paśmie Sławek Sikora nie tylko przetrwał w rozmaitych więzieniach 10 lat (a co innego jest – jak sądzę – przetrwać 10 lat jako takich, co innego, tysiąc razy trudniejszego, przetrwać 10 z 25) – on nie tylko to przeżył, ale – proszę darować niezrozumiałą w naszych czasach prostotę – zmienił się, stał się innym człowiekiem, głębiej, a w porównaniu z tym co było, nieskończenie głębiej zaczął pojmować świat. Przed zbrodnią (a da się tamten czyn interpretować w kategoriach swoistej obrony koniecznej) i przed więzieniem niczego nie pisał, w ogóle nie myślał o literaturze, a i z czytaniem książek szczerze mówiąc nie było tęgo.

Polityka 23.2004 (2455) z dnia 05.06.2004; Pilch; s. 98
Reklama