Archiwum Polityki

Irak kupi nasze kuchnie

Amerykańskie władze po raz drugi powiedziały „nie” polskiemu Bumarowi, który starał się o kontrakt na uzbrojenie irackiej armii. Drugi przetarg (poprzedni unieważniono w marcu) wygrało konsorcjum ANHAM. I to ono wyposaży irackie wojsko w samochody, ciężarówki, karabiny, amunicję oraz umunduruje żołnierzy. – Razem z nami polegli światowi potentaci w handlu bronią, m.in. General Dynamics, ale żal pozostaje – mówi prezes Bumaru Roman Baczyński. Tym bardziej że według nieoficjalnych informacji, polska oferta miała duże szanse. ANHAM wyprzedził nas jednak ceną – 259 mln dol. Bumar chciał 425 mln, z czego koszt samego sprzętu – bez transportu, ochrony, serwisu, ubezpieczenia – to 305 mln dol.

Polska firma nie potrafiła też sprostać niesłychanie krótkim terminom. Pierwsze dostawy powinny dotrzeć do Iraku w lipcu, a to oznacza, że właśnie teraz sprzęt powinien być ładowany na statki. Według wojskowych ekspertów w tak krótkim czasie z kontraktu może się wywiązać tylko ten, kto większość sprzętu ma już w magazynach i to możliwie blisko Iraku. Być może właśnie dlatego po raz drugi wygrało konsorcjum powiązane ze spółkami arabsko-amerykańskimi i jordańskimi oraz lokalnym irackim politykiem Ahmedem Szalabim (te same zresztą wchodziły wcześniej w skład Nour USA, zwycięzcy pierwszego unieważnionego przetargu). Przegrana nie zachwieje finansami Bumaru, który realizuje w tej chwili wojskowe zamówienia na 800 mln dol. (m.in. uzbraja polską armię w rakiety Rafael), wysyła ciężki sprzęt do Indii i Malezji. Będzie też startował do następnego przetargu – na czołgi dla armii irackiej. Na otarcie łez zza Oceanu przyszła wiadomość, że zwycięski ANHAM prawdopodobnie wynajmie jako poddostawcę kuchni polowych i przyczep warszawską spółkę NAT Import Export.

Polityka 23.2004 (2455) z dnia 05.06.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 15
Reklama