Takeshi Kitano – japoński reżyser, malarz i aktor – ma już w Polsce stosunkowo sporą grupkę fanów, którzy z zapartym tchem śledzą jego niezwykłą karierę. W prezentowanych niedawno w kinach mistycznych „Lalkach”, zainspirowanych popularnym w XVII w. teatrem Bunraku, główne role odgrywały, poruszane przez kilku operatorów jednocześnie, metrowej wysokości kukiełki. W wyróżnionym Złotym Lwem na festiwalu w Wenecji dramacie kryminalnym „Hana-Bi”, przypomnianym właśnie na DVD przez Solopan, zdumiewa rzadkie połączenie okrutnego spektaklu śmierci z udziałem gangsterów i gorzkiej, egzystencjalnej refleksji, symbolizowanej w filmie przez ciężką chorobę żony głównego bohatera – policyjnego detektywa z Tokio. „Hana-Bi” to – jak pisano – nihilistyczna opowieść o przygotowaniu do śmierci. Skomplikowana, wielopiętrowa fabuła skupia się na losach oficera policji, prześladowanego przez tragiczne wydarzenia, które odmieniają życie jego i otaczających go ludzi. Kitano myśli obrazami. Bohaterowie jego filmu prawie ze sobą nie rozmawiają, długie ujęcia wypełnione są ciszą i kontemplacją. Egzotyczny tytuł to także znak, rodzaj wskazówki dla poszukiwaczy ukrytych sensów. Hana– znaczy ogień, w tym przypadku – śmierć. Bi – to kwiat, symbol odradzającego się życia.
Janusz Wróblewski
++ dobre
+ średnie
– złe