Pierwszy wyłom w cennikach nastąpił za sprawą spółki Air Polonia. W grudniu 2003 r. jej samolot zaczął latać z Warszawy do Londynu. Wkrótce potem LOT i British Airways obniżyły ceny o blisko 40 proc. Sukces Air Polonii zachęcił pięciu kolejnych przewoźników. Po 1 maja szybko włączyli się do gry niemiecki Germanwings, węgierski Wizz Air, słowacko-belgijski SkyEurope, austriacki Niki Air i jego partner Air Berlin. Zaczęli latać tam, gdzie Polacy najczęściej pracują i wypoczywają. Ceny są wyraźnie niższe niż u tradycyjnych przewoźników. Obecnie można z nimi polecieć do Paryża, Aten, Berlina, Kolonii, Frankfurtu, Barcelony, Madrytu, Zurychu, Wenecji, Rzymu czy Sztokholmu. W SkyEurope i w Wizz Air promocyjne ceny biletów w jedną stronę zaczynają się od 99 zł. Germanwings, Niki Air i Air Berlin kuszą stawką o wysokości 29 euro. Czy będzie jeszcze taniej?
To możliwe. Na polskim rynku zrobiło się ciasno, a nikt dobrowolnie z tej walki nie zrezygnuje. Najpierw więc będą zapewne kolejne obniżki, a potem bankructwa najsłabszych firm. Konkurencja jeszcze się zaostrzy, jeśli do Polski zacznie latać słynący ze swojej szokującej polityki cenowej największy spośród europejskich przewoźników typu low cost – Ryanair. Rozmowy z właścicielami polskich lotnisk już prowadzi. Za jakiś czas na pewno się dogadają.
Wzrost konkurencji spowodował, że LOT już dwukrotnie obniżał taryfy na europejskich trasach – 1 marca, a ostatnio 24 maja. Teraz za bilet do Amsterdamu i z powrotem płaci się od 565 zł, do Rzymu – 625 zł, Paryża – 660 zł (do tych cen trzeba doliczyć podatek i opłaty lotniskowe w wysokości 40–60 dol.). Prócz tańszych biletów jest też więcej połączeń. Od niedawna samoloty LOT lądują w Wenecji i Dublinie, a przybędą nowe trasy.
Podobnie Lufthansa i British Airways zwiększają liczbę rejsów do Polski.