Archiwum Polityki

Stara miłość nie rdzewieje

+++

W powyższym tytule chodzi o platoniczną miłość fana do artysty. Fanem jestem ja, a artystą, a właściwie Artystą, jest J. J. Cale, amerykański kompozytor, gitarzysta i pieśniarz. Cale i jego twórczość plasują się z dala od modnych stylów i trendów. Od trzydziestu paru lat oferuje światu swoje mruczane piosenki, zupełnie jakby czas dla niego stanął w miejscu.

Na swoją nową płytę J. J. Cale kazał czekać aż osiem lat, ale przecież czas jest pojęciem względnym. Album „To Tulsa and Back” przynosi 13 typowych dla J. J. piosenek i pozwala przez blisko godzinę smakować jego talent. A moja stara miłość do Cale’a pozwala mi przełknąć pojawiające się tu i ówdzie denerwujące sztucznie generowane dźwięki syntezatorowe czy niespodziewane loopy, jak choćby w piosence „Chains of Love”. To samo uczucie każe mi przymknąć oko na dziwny, niby-latynoski utworek „Rio”, wręcz rażący sztucznymi trąbami. Te niedostatki rekompensują w pełni inne pięknie kołyszące piosenki, takie jak choćby „Stone River”, „The Problem”, „Blues For Mama” czy dynamiczna „Motormouth”. Jeżeli ktoś lubił J. J. Cale’a, to na pewno po wysłuchaniu jego nowej płyty nie zmieni zdania.

J. J. Cale „TO TULSA AND BACK” Sanctuary Records 2004

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 27.2004 (2459) z dnia 03.07.2004; Kultura; s. 57
Reklama