Podczas wojny w Zatoce Perskiej na terytoriach saudyjskich pojawiło się 550 tys. żołnierzy Stanów Zjednoczonych, w tym kobiety w mundurach z krótkimi rękawami (bo upał). Z powodu stroju były bite kijami przez policjantów religijnych po nagich łokciach, choć przecież jako sojuszniczki miały chronić Arabię Saudyjską przed atakiem wojsk Saddama Husajna, który po Kuwejcie zamierzał dobrać się do państwa Saudów.
Będąc niedawno w królewskim hotelu w Dżiddzie słyszałem, jak tłumaczka ministerialnej delegacji zagranicznej próbowała zatelefonować do swego kraju. Można to zrobić tam jedynie za pośrednictwem telefonisty z recepcji. Kiedy zamówiła połączenie, telefonista odparł nienaganną angielszczyzną: ta usługa jest niedostępna dla pań.
Podczas obiadu w restauracji tego samego hotelu z udziałem szejków i członków rodziny królewskiej stół dla pań z delegacji zagranicznej stał osobno. Budowniczy hotelu nie przewidział, że w obiadach będą brały udział kobiety. Dlatego nie ma tam damskich toalet. W kraju absolutnej segregacji płci spotkaliśmy się zatem z paniami w tej samej toalecie – nie było innego wyjścia, choć też większego wykroczenia poza normy obyczaju muzułmańskiego niepodobna sobie wyobrazić.
W Dżiddzie, po której ulicach kobiety, jeśli w ogóle chodzą, to muszą być starannie okryte, dzielnica handlowa oferuje wszystkie modele sukien balowych i to tylko od projektantów najmodniejszych marek. Dekolty poniżej pasa i odkryte ramiona – to standard. Kto to kupuje, jak mierzy, kiedy i gdzie nosi?
Kiedy książę reformator Abdullah urodził się 80 lat temu,
bieda była w kraju straszna. Kiedy dziś rodzi się dziecko rodziny królewskiej, będzie mogło dostrzec oburzające bogactwo. Co prawda produkt krajowy brutto z 16,5 tys. dol. w 1980 r.