Archiwum Polityki

Ciężkie puszki i papierowe cegły

Z roku na rok coraz więcej dzieci podejmuje wakacyjną pracę. Na jednym biegunie jest armia małych niewolników – zbieraczy złomu, pomywaczy szyb, przydrożnych sprzedawców – która pracuje, żeby przeżyć. Na drugim wielkomiejskie dzieci z zamożnych rodzin, które chcą wykazać się aktywnością i posmakować nowych doświadczeń.

Już trzeci rok 11-letni Dominik i jego 9-letni brat Grzesiek ze wsi Rapa w powiecie gołdapskim co rano w sezonie turystycznym ustawiają się przy ścieżce wiodącej do grobowca – piramidy rodziny Farenheidów. Sprzedają odbite na ksero ulotki i proponują oprowadzenie.

O piramidzie wiedzą wszystko: kiedy zbudowana, gdzie ma punkty mocy, dlaczego spoczywające w niej mumie zostały zdekapitowane. Informacje podawane są z prędkością karabinu maszynowego, żeby nie przegapić następnych turystów. W szkolnej bibliotece można przez pół godziny tygodniowo korzystać za darmo z Internetu. Czasem jadą sprawdzić, czy nie pojawiło się coś nowego o piramidzie. Ściągają też wiadomości o grobowcu w Zakałczu Wielkim, bo trzeba poszerzać ofertę. Ksero można zrobić u wójta albo w szkole.

Na jagody

Miesięcznie Dominik z Grześkiem zarabiają około stu złotych. Zostawiają sobie 5 zł na słodycze, a resztę oddają rodzicom, którzy od czasu upadku PGR nie pracują. Gdyby mogli zostawić sobie wszystko, Dominik kupiłby sobie taki mały samochód jaki Michał Wiśniewski podarował jednemu chłopcu w telewizji. Grzesiek chciałby komórkę. Nie po to, żeby dzwonić, bo niby do kogo, ale w komórce są fajne gry. Jednak świetnie zdają sobie sprawę, że bez ich pieniędzy nie byłoby na buty, na podręczniki, na jedzenie. W końcu jest ich w domu dwanaścioro. Poza sezonem zbierają puszki. Przez pół dnia można uzbierać reklamówkę, a to kilogram, czyli 2,50 zł. Jak zbiorą 7 kg, kupują kartę telefoniczną i dzwonią po pana ze składnicy złomu. Przyjeżdża po towar, tylko odlicza sobie za benzynę. Dominik wierzy, że nie zawsze tak będzie. Jak dorośnie, zostanie ochroniarzem i będzie dużo zarabiał. Ile? – Może nawet ze sześćset złotych – mówi z rozmarzeniem.

Dla 13-letniej Basi praca to także konieczność.

Polityka 30.2004 (2462) z dnia 24.07.2004; Społeczeństwo; s. 74
Reklama