Archiwum Polityki

Przybrudzone kołnierzyki

W Gliwicach toczy się proces Antoniego L. i Zbigniewa S. – dwóch szanowanych obywateli miasta, biznesmenów. Ale zarzuty są mało biznesowe: bicie i zastraszanie. Kariera obu oskarżonych to nieznana część historii polskiej mafii. Tej nowej, w białych kołnierzykach.

Prokurator postawił Antoniemu L. cztery zarzuty. Trzy z nich dotyczą „doprowadzania innych osób za pomocą szantażu i bicia do niekorzystnego rozporządzenia swoim mieniem”, czwarty – stosowania gróźb karalnych. Zbigniew S. miał być współsprawcą trzech pierwszych czynów z tej listy.

Linia obrony głosi: to powszechnie szanowani i wyjątkowo uczciwi biznesmeni, właściciele lokali gastronomicznych, hoteli, sieci kantorów i lombardów. Współtworzyli Gliwickie Centrum Handlowe i Gliwickie Centrum Kapitałowe. Przez pewien czas władali radiem Flash. Pomagali fundacji Urba Secura, czyli Bezpieczne Miasto, która sponsorowała miejscową komendę policji.

W Gliwicach przez ostatnich kilkanaście lat uchodzili za dzieci szczęścia – czego nie dotknęli, zamieniało się w złoto. Uważano ich za świetnie ustosunkowanych, najbardziej wpływowych obywateli miasta. Ich dzieje to opowieść o tym, jak łatwo przekroczyć granicę prawa, kiedy wszyscy dookoła albo się boją, albo życzliwie uśmiechają, często ze strachu.

Zbigniew S., 56 lat, pochodzi ze Słupska. Wykształcenie średnie, ale podaje, że był nauczycielem fizyki w technikum. Zapewne epizod pedagogiczny to jakaś odległa przeszłość, bo od początku lat 90. w Gliwicach Zbyszek, jak go nazywano, stał już wiernie przy boku Antoniego L., razem firmowali większość przedsięwzięć biznesowych. Na użytek sądu podał ostatnie miejsce pracy – biuro podróży Mercedes w Gliwicach, z miesięcznym dochodem 1400 zł. To biuro należy do jego konkubiny, która nie opuszcza żadnej rozprawy.

Antoni L. urodził się 53 lata temu w ukraińskim obecnie Samborze i zawiłą drogą dotarł do Gliwic. Tu skończył Wydział Budownictwa na Politechnice Śląskiej, został inżynierem.

Polityka 30.2004 (2462) z dnia 24.07.2004; kraj; s. 28
Reklama