W aptece przy ul. Miłej w Warszawie jak zawsze o tej porze roku stoi kolejka. Kierownik Krzysztof Irzyk, farmaceuta, nie ma złudzeń, że głównym magnesem przyciągającym klientów jest szyld nad wejściem: Centrum Homeopatii. – Tutaj nawet w latach 50. sprzedawano leki homeopatyczne – mówi. – Od 1994 r. apteka jest prywatna, ale pielęgnujemy dawne tradycje. Ludzie chcą się tym leczyć.
W kolejce wszyscy nasłuchują. Zupełnie jak w reklamie najważniejsze jest to, co pomogło Goździkowej – na ból brzucha, przeziębienie, kaszel, gorączkę. A czemu nie wypróbować homeopatii w poważniejszych chorobach? Każdy wchodząc do apteki przeczytał na drzwiach plakat: „Leczymy infekcje bez antybiotyków. Czy wiecie państwo, że kobiety leczone homeopatycznie w okresie ciąży rodzą zdrowsze dzieci? Jeśli życie wydaje się trudne do zniesienia, czas pójść do homeopaty! ”. Jedni już wcześniej posłuchali tej rady i stoją teraz przed okienkiem z plikiem recept, ale większość ma nazwy wypisane na kartkach albo liczy na radę aptekarza, bo leki homeopatyczne, tak jak witaminy, można kupić od ręki.
Podobne podobnym
Moda na homeopatię będzie się rozwijać, w to nikt chyba nie wątpi. Wystarczy posłuchać, jak bywa reklamowana: „homeopatia kieruje się całościowym podejściem do pacjenta”, „leczy chorego, a nie chorobę”, „porządkuje zakłóconą równowagę wewnętrzną”. Te miłe dla uszu slogany na niejednego chorego działają jak balsam i celnie trafiają w zapotrzebowanie na medycynę idealną, której podmiotem stałby się pacjent, a nie któryś z jego organów.
Problem w tym, że skuteczność homeopatii wciąż wzbudza wiele kontrowersji. Zgody między jej przeciwnikami i zwolennikami nie ma, jedni i drudzy przerzucają się argumentami.