Archiwum Polityki

Szkoda lasky Rozamundo

Muzyka Jaromira Vejvody obiegła świat. Słowa Vaszka Zemana znają tylko Czesi. Polacy śpiewają tę piosenkę ze słowami „Bando, bando...”. Amerykanie i Niemcy twierdzą, że to ich utwór. Czyja więc jest ta polka?

Roll out the barrels!”, wytoczcie beczki! – namawiała codziennie, budząc załogę promu kosmicznego Discovery w 1995 r. „Beer Barrel Polka”, obiecując po powrocie najwspanialszą z ziemskich rozkoszy: zimne piwo. Jak wiadomo, piwo w wersji amerykańskiej nie zasługuje na uwagę; w wersji czeskiej – ho, ho! Z tym większą ciekawością i sympatią (acz nie bez zdziwienia) załoga przyjęła informację, że melodia, która wałęsała się po promie, pochodzi gdzieś ze środka Europy, z kraju, gdzie kufle nigdy nie są puste. I do miejsca narodzin piosenki wysłali podziękowania i gratulacje, które pan Josef Vejvoda powiesił na honorowym miejscu w gospodzie Szkoda lasky w Zbraslaviu pod Pragą (dziś Praga 5).

Szkoda Lasky (dawniej Na Rużku) rozpiera się dumnie na rogu rynku małego miasteczka, w którym pochowany jest polsko-czeski król Wacław II i w którym kiedyś husyci gotowali w piwie króla Wacława IV, na parterze piętrowej kamienicy należącej od trzech pokoleń do rodziny Vejvodów. Sławny ród – kiedyś muzykantów, dziś muzyków – mieszka w Zbraslaviu od zawsze, a już na pewno od 1834 r., kiedy kroniki miasteczka odnotowały urodziny Josefa Vejvody, późniejszego kapelmajstra orkiestry miejskiej złożonej z jego pięciu synów. Ci również płodzili samych prawie muzyków, nieraz bardzo popularnych. Najlepiej zapowiadał się Jaromir, który po powrocie z wojska w 1926 r., już w wieku 24 lat, przejął po ojcu miejską dechovkę, czyli orkiestrę dętą. Na skrzypcach grał od szóstego roku życia, na pianinie prawie nigdy. Nigdy też nie przyszło mu do głowy, by komponować, choć kapela nie bardzo miała co grać, a nuty nowych utworów kosztowały. Ale...

– Ale – jak twierdzi nasz bard Andrzej Sikorowski – są piosenki powstające na osobiste polecenie Pana Boga, który sam podpowiada kompozytorowi szlagwort.

Polityka 1.2004 (2433) z dnia 03.01.2004; Świat; s. 49
Reklama