Archiwum Polityki

Awantura o fuzję

W polskich bankach wrze. W minionym tygodniu Rada Nadzorcza zawiesiła w czynnościach Andrzeja Topińskiego, prezesa zarządu PKO BP - największego w Polsce banku detalicznego. Nieco wcześniej o rezygnacji ze stanowiska poinformowała Henryka Pieronkiewicz, szefowa Banku Przemysłowo-Handlowego. Najwięcej emocji wzbudziło jednak przygotowywane od wiosny połączenie Banku Rozwoju Eksportu i Banku Handlowego w Warszawie. Po raz pierwszy w tej dekadzie dążący do fuzji prywatni akcjonariusze weszli w otwarty ostry spór ze Skarbem Państwa, mniejszościowym udziałowcem w BHW. I pierwszą rundę tej potyczki wygrali! Po tym zwycięstwie konflikt jednak tylko się zaognił, a fuzja wcale nie jest przesądzona.

Bank Handlowy w ostatnich latach miał, jeśli idzie o próby rozwoju i ekspansji, kiepską passę. Nie udało mu się przejąć Polskiego Banku Inwestycyjnego (zrobił to Kredyt Bank) i Banku Zachodniego czy też połączyć z Pekao SA. Budowa od podstaw własnej sieci detalicznej (Handlobank) też dużo kosztowała i szła opornie. Ucieczka do przodu, czyli połączenie z silnym partnerem, co pozwoliłoby na ograniczenie kosztów działalności i zgromadzenie większych pieniędzy na rozwój, wydawała się czymś naturalnym. Dziwił trochę wybór BRE (żaden z łączonych banków nie ma porządnej sieci detalicznej, oba specjalizowały się w podobnych operacjach finansowych i w obsłudze przedsiębiorstw), ale widać lepszej realnej alternatywy nie było.

Osiągnięcie wstępnego porozumienia ułatwiły nici sympatii i podobny bankowy rodowód prezesów zarządów obu firm. Cezary Stypułkowski z BHW, którego uważa się za głównego animatora przedsięwzięcia, nie musiał Wojciecha Kostrzewy długo przekonywać do pomysłu utworzenia największego, pod względem wartości kapitału, Banku Europy Środkowo-Wschodniej. Plany połączenia BRE (dominujący udziałowiec to niemiecki Commerzbank) z BHW od początku określano jako przyjazne. Miała to być modelowa fuzja, niekwestionowany pokaz sprawności i bankowego profesjonalizmu. Szkoda, że stało się inaczej.

Zarząd i główni akcjonariusze Banku Handlowego nie zadbali, by już u narodzin tego pomysłu zyskać przychylność ministra skarbu i Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń, który co prawda miał niewiele akcji BHW, ale za to cały pakiet tzw. obligacji zamiennych, dających wszystkie uprawnienia z wyjątkiem prawa głosu na walnych zgromadzeniach. Zlekceważenie akurat tych uczestników gry choć zrozumiałe, bo stosunki od dawna nie były najlepsze, zemściło się potem okrutnie. Zaciekłe próby zablokowania fuzji BHW i BRE, jakie podjęły PZU i Ministerstwo Skarbu, trwały kilka długich miesięcy, dając okazję do zarobku prawnikom i niekończących się spekulacji, jaki będzie finał całej sprawy.

Polityka 51.1999 (2224) z dnia 18.12.1999; Wydarzenia; s. 17
Reklama