Na Białorusi czas cofnął się do lat siedemdziesiątych. W małych klitkach przesiadują nieufne grupki opozycji. W niedogrzanych salach stalinowskich domów kultury zbierają się na odczyt uczestnicy latających uniwersytetów. Najbardziej znany na świecie białoruski pisarz - Wasilij Bykau - wyjeżdża demonstracyjnie do Finlandii i w niezależnym wydawnictwie publikuje książkę odrzuconą przez wydawnictwa oficjalne. A gdy przywódca kraju jedzie na lotnisko, zamyka się drogę. Rozstawieni co kilkaset metrów milicjanci w panterkach i z kałasznikowami spychają samochody na boczne drogi, by nikt nie zajrzał prezydentowi Łukaszence za firanki.
Ci milicjanci przy drodze na lotnisko to tylko kropla w morzu mundurowych i niemundurowych służb w białoruskim państwie, jednym z najbardziej zmilitaryzowanych w Europie. Na Białorusi jeden czołg przypada na 5700 mieszkańców, gdy na sąsiedniej Ukrainie - na 15 tys., w Niemczech - na 17 tys., a w Polsce - na 22 tys. A samolotów bojowych Białoruś ma więcej nie tylko niż Polska, ale i Niemcy.
W czasach Gorbaczowa Białoruś spała. Gdy w 1991 r. ZSRR się rozpadł, niepodległość zaskoczyła Białorusinów. Ani specjalnie o nią nie zabiegali, ani się jej nie sprzeciwiali. Obojętnie przyjęli nowe godło - Pogoń dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, i nową, biało-czerwono-białą flagę. I pozostawili pomniki Lenina, gdyż indywidualna i zbiorowa pamięć większości nie sięgała tu głębiej niż w czasy sowieckie. Równocześnie setki tysięcy mieszkańców Białorusi ruszyły na zachód: nie tylko do Polski w ramach przygranicznego handlu walizkowego, ale również do Niemiec. Tysiące wyemigrowały do Izraela, USA i Niemiec. Białoruś, podobnie jak Ukraina i państwa bałtyckie, pokazała zachodnią stronę swej tożsamości. Na krótko.
Od zwycięstwa Aleksandra Łukaszenki w wyborach prezydenckich w 1994 r. Białoruś znowu zwróciła się na wschód. Przywrócono godło i sztandar radzieckiej Białorusi, a kurs na integrację z Rosją w imię (wschodnio)słowiańskiej wspólnoty był podpierany swoistą zimną wojną z Polską, która właśnie wchodziła do NATO. Akurat w czasie, gdy Polska przeżywała już gospodarczy boom, programowo antyzachodni "Słowianski nabat" (21/97) twierdził, że "polski cud to ideologiczny wymysł na służbie antyprezydenckiej opozycji". A białoruski wiceminister spraw zagranicznych głosił, że "zmilitaryzowana, gospodarczo niestabilna Polska może być zagrożeniem dla bezpieczeństwa Białorusi" ("Swoboda", maj 1996).