Archiwum Polityki

Czerwony kod

Prof. Alain Besançon, 67 lat, członek Institut de France (odpowiednik PAN), historyk Rosji i Europy Wschodniej, autor kilku książek o komunizmie, z których najbardziej znana "Anatomia widma - ekonomia polityczna realnego socjalizmu" była u nas wydana w drugim obiegu podczas stanu wojennego. Inne tytuły: "Pomieszanie języków", "Krótki kurs sowietologii na użytek władz cywilnych, wojskowych i kościelnych" oraz najnowsza "Przekleństwo wieku: o komunizmie, nazizmie i wyjątkowości Shoah", która ukaże się wkrótce nakładem Czytelnika.

Czy uważa pan, że dziś, dziesięć lat po upadku komunizmu, stanowi on wciąż żywe niebezpieczeństwo?

Absolutnie tak. Co dzisiaj tli się na peryferiach, w Korei Północnej czy na Kubie, jutro może zjawić się u naszych drzwi.

Zatem termin postkomuniści uważa pan za właściwy?

Czemu nie? Istnieje postmodernizm - czemu nie postkomunizm? To tylko kwestia słownika.

Nie tylko. To kwestia dokładnego zdefiniowania, o czym mówimy. Czy postkomuniści mają ten sam cel, co miała komuna: wszechświatową rewolucję? Stosują te same metody terroru i fałszu? Wierzą w te same prawdy, w walkę klas i gospodarkę planową? A może po prostu irytuje nas, że to ci sami ludzie?

Tak, to są ci sami ludzie, którzy najpierw używali języka ideologii, potem - kiedy zdobyli władzę - języka siły, by teraz używać języka interesów. Ale ich celem jest niezmiennie władza. Czyli ci sami ludzie coraz to nowym językiem zabiegają o to samo.

Jeśli nie polityka, to biologia przerwie tę ciągłość. Dziesięć lat to szmat czasu! Komuniści, którzy rządzili w krajach Europy Wschodniej, są już starzy i schorowani. A ci, którzy teraz są na kierowniczych pozycjach - za czasów realnego socjalizmu byli młodzi i naiwni. Nie zdążyli pobrudzić sobie rąk.

Ci młodzi są jeszcze gorsi. O ile starsze pokolenie komunistów dbało o władzę, ale nie o własność (bo nomenklatura i tak miała wszystko, czego jej było potrzeba) - to ci nowi okopali się w szańcach własności. Pierwsi dorwali się do konfitur i teraz mają wszystko: pozycję, bogactwo i demokratyczną legitymizację. Mówię oczywiście o tych krajach, w których postkomuna jest u władzy.

No właśnie, demokratyczną legitymizację! W każdym kraju Europy Środkowej i Wschodniej co najmniej raz w ciągu minionych dziesięciu lat głosowano na postkomunistów.

Polityka 49.1999 (2222) z dnia 04.12.1999; Świat; s. 34
Reklama