Archiwum Polityki

Marka sumienia

Żadna z dotychczasowych rund rokowań na temat odszkodowań dla robotników przymusowych nie odbywała się w tak napiętej atmosferze jak szósta, w Bonn. Wprawdzie strona niemiecka położyła na stół swoją, jak mówi, ostateczną już ofertę w wysokości ośmiu miliardów marek, wprawdzie poza adwokatami wszyscy zasygnalizowali, że jest ona do przyjęcia, ale do zawarcia porozumienia nie doszło.

By szóstej rundy rozmów nie uznać za fiasko, strony wyznaczyły sobie trzytygodniową przerwę na przemyślenie stanowisk, licząc, że w terminie tym dojdzie jednak do cudu. Rokowania na temat odszkodowań dla robotników przymusowych trwają już 10 miesięcy i osiągnęły stan, w którym musi się coś wydarzyć: albo porozumienie, albo całkowite zerwanie. Uczestniczące w nich strony wykazują objawy rosnącego zmęczenia, by nie powiedzieć zniechęcenia. Gospodarce Niemiec, której przedstawiciele z własnej inicjatywy wystąpili w lutym z projektem fundacji odszkodowawczej, przeciąganie liny nad konferencyjnym stołem zaczyna ciążyć. Grupa nadal jest skromna (na 2500 firm niemieckich, które zatrudniały robotników przymusowych - 17 złożyło wyraźne deklaracje, 30 - mniej wyraźne), pieniądze wpływają do kasy projektowanej fundacji z wielkim oporem. Wizerunek firm niemieckich w oczach światowej opinii publicznej zamiast się poprawić, zdecydowanie się pogorszył.

Również przedstawiciele organizacji ofiar pracy przymusowej, a także reprezentanci zainteresowanych rządów przedstawili w ciągu tych 10 miesięcy już wszystkie możliwe argumenty. Oczekiwać jednak można, że wraz z upływem czasu i zwykłym zmęczeniem materii, a także rosnącym naciskiem na uzyskanie porozumienia, strona poszkodowanych dopasuje swoje oczekiwania do formuły globalnego kompromisu.

Przeciągającymi się rokowaniami nie są zainteresowane również niemieckie władze. Kanclerzowi Schröderowi wydawało się zapewne, że wraz z ogłoszeniem inicjatywy zadośćuczynienia cała kwestia załatwiona zostanie szybko, niebiurokratycznie i bez większych sporów. Jego rząd wyniósłby z takiego obrotu sprawy same korzyści: przede wszystkim uznany zostałby za współautora ostatniego rozliczenia Niemiec z historią. Tymczasem kłótnie wokół odszkodowań uczyniły pozycję rządu moralnie niewygodną: z jednej strony musi on bronić interesów niemieckich firm, z drugiej usiłuje wspominać o moralnej i historycznej odpowiedzialności Niemiec.

Polityka 48.1999 (2221) z dnia 27.11.1999; Wydarzenia; s. 18
Reklama