Archiwum Polityki

Grajcie z wiatrem

Niemcy mieli po wojnie sześciu trenerów piłki nożnej, Anglia dziesięciu, a Polska szuka trzydziestego szóstego. Im większy porządek, tym mniej zmian.

Aime Jacquet - trener francuskich mistrzów świata, tylko dwukrotnie zagrał w reprezentacji swojego kraju. Franz Beckenbauer 103 razy wkładał koszulkę narodową, a dorobek Kazimierza Górskiego w polskiej drużynie to 34 minuty przegranego meczu 0:8 z Danią. Żeby być dobrym trenerem, wcale nie trzeba dobrze grać w piłkę, choć umiejętność ta bywa przydatna.

Fenomen Wójcika

Odejście Janusza Wójcika utrzymało podział na jego zwolenników i przeciwników, ale zmieniło ich proporcje na niekorzyść trenera. Po jego stronie stanęli niektórzy piłkarze, czemu trudno się dziwić. Żaden poprzednik Wójcika nie był dla nich tak dobry. Piechniczek, Apostel czy Strejlau organizowali zgrupowania przed meczami z dala od zgiełku i odwoływali się przede wszystkim do ambicji zawodników. Wójcik spotykał się z nimi w pełnym pokus luksusowym hotelu w centrum Warszawy i bił się o każdą złotówkę. Walczył o gaże zawodników, bo im więcej mieli oni, tym lepiej wiodło się jemu. Dziennikarze też przyjmowani byli przez trenera według ich potrzeb, więc jego obraz w prasie bliski był hagiografii, a atmosfera w reprezentacji przypominała sielankę.

Wójcik zachowywał się jak kandydat na posła. Mówił ludziom to, co chcieli usłyszeć. Przekonywał, że Polska może pokonać wszystkich, co bardzo się podobało, mimo że nie miało racjonalnego uzasadnienia. Poza tym Wójcik postrzegany był w Warszawie jako ofiara represji PZPN, który pozbawił trenowaną przez niego Legię tytułu mistrza Polski w 1993 r. I tych kilka faktów decydowało o jego popularności.

Jeśli chodzi o umiejętności trenerskie, to Wójcik wciąż należy do tych, o których Kazimierz Górski mówi, że "to dobry trener, tylko posiada jedną wadę - nie ma wyników".

Polityka 47.1999 (2220) z dnia 20.11.1999; Społeczeństwo; s. 90
Reklama