Archiwum Polityki

Gest Raskolnikowa

"Dług", najlepszy film zakończonego niedawno festiwalu w Gdyni, to współczesny dramat z życia młodej polskiej inteligencji. Krzysztof Krauze pokazuje naszych pionierów kapitalizmu, którzy mordują gangstera, przekraczając prawo do obrony własnej. Sympatia widzów jest jednak po ich stronie.

Podobna historia wydarzyła się parę lat temu naprawdę. Młodzi biznesmeni zamordowali szantażystę oraz jego ochroniarza i pozbawiwszy zwłoki głów, wrzucili je do Wisły. Denaci zostali zidentyfikowani na podstawie tatuaży, sprawców zatrzymano i osądzono surowo (25 lat więzienia). Informują o tym napisy końcowe. Ale film Krauzego, który napisał scenariusz wraz z reporterem Jerzym Morawskim, zajmującym się wcześniej sprawą, choć wiernie oddaje przebieg tragicznego zdarzenia, nie jest dokładną rekonstrukcją faktów. Wspominam o tym, by wyjaśnić ewentualne nieporozumienia, piszę bowiem w recenzji o tym, co widać w kinie, nie - jak było naprawdę.

Już w pierwszej scenie "Długu" dowiadujemy się o zbrodni. Ekipa dochodzeniowa wyciąga z wody niekompletne zwłoki (brak głów miał wskazać policji fałszywy trop, iż są to ofiary wewnętrznych porachunków rosyjskiej mafii), kamera pokazuje funkcjonariuszy podczas rutynowej akcji, słyszymy szczątki banalnych dialogów - jakbyśmy oglądali fragment reportażu z telewizyjnego programu kryminalnego. Takie sekwencje kończą się zwykle apelem do świadków, by pomogli w śledztwie. W tym wypadku wszystko zostało już jednak wyjaśnione, napisy informują, iż teraz zobaczymy, co działo się kilka miesięcy wcześniej. Prosty zabieg dramaturgiczny ma tu istotne znaczenie, skoro widz z góry zna finał, nie będzie śledził akcji jak na zwykłym kryminale, skupi się natomiast na okolicznościach, które doprowadziły do tragicznego zakończenia. Nie będzie kibicem, lecz sędzią.

Właśnie poznajemy główne osoby dramatu, na który się jeszcze nie zanosi. Dwaj młodzi, rzutcy biznesmeni, nieźle poruszający się w nowej rzeczywistości, prawdziwi "zetempowcy" kapitalizmu, odnoszą pierwsze znaczące sukcesy. Jeden rozpoczyna nawet budowę domu za miastem, co jest obecnie nie tylko miarą osobistego sukcesu, ale także demonstracją stylu bycia.

Polityka 47.1999 (2220) z dnia 20.11.1999; Kultura; s. 54
Reklama