Archiwum Polityki

Strachy na Lachy

Nie doczekaliśmy się rodzimego Stephena Kinga, Grahama Mastertona czy Thomasa Harrisa. Anglosaski horror cieszy się u nas sporą popularnością, dlaczego więc nie ma jego polskiej wersji? Gdzie się podziały polskie strzygi, zmory, wilkołaki i wampiry? Od czasu do czasu pojawiają się w niezbyt udanych filmach, ale w książkach współczesnych prawie ich nie ma.

Już w XVII wieku mówiło się i pisało o ekspansji zjaw żyjących po śmierci (a szczególnie wampirów) lokalizując je nie tylko na terenach Transylwanii, skąd wywodził się słynny Dracula, ale także na ziemiach węgierskich, czeskich, na Morawach, Śląsku, a nawet w Polsce centralnej. Na Śląsku, jak pisał w połowie XVIII w. w dziele "Traité sur les apparitions des esprits" ojciec Augustyn Calmet, "dniem i nocą upiory poruszały rzeczy, które do nich należały". Jedynym sposobem uwolnienia się od nich było odcięcie głowy i spalenie ciała powracającego. Przekonanie o słowiańskich korzeniach upiorów podtrzymywać będzie później Adam Mickiewicz.

To właśnie w romantyzmie, choć nie w słowiańskiej literaturze, narodzi się powieść gotycka zapowiadająca późniejszy horror. Jej twórcami będą przede wszystkim Anglicy: Horatio Walpole ("Zamczysko w Otranto") i Matthew Lewis ("Mnich"). Powieść tego ostatniego, opowiadająca o losach występnego kapucyna Ambrozja, przyniosła pisarzowi wielką sławę i stała się pierwowzorem późniejszych dokonań, choćby takich jak "Frankenstein" Mary Shelley. W powieści gotyckiej panuje atmosfera niesamowitości i tajemniczości. To w ruinach średniowiecznych zamków, w klasztorach, mrocznych lochach i izbach tortur, w miejscach cuchnących i wilgotnych grasują, osobliwie o północy, duchy i wampiry.

Nie tylko one. Pojawiają się także postaci "łotrów gotyckich". Choćby w "Agaj-Hanie" Zygmunta Krasińskiego, gdzie tytułowy kozacki watażka obdarzony jest duszą "dziką i wspaniałą" i lubuje się w zbrodni. Zbrodniczy charakter ma też Gonda, bohater "Mściwego karła i Masława, księcia mazowieckiego". Nawet w finałowej scenie, przywiązany na stosie do pala karzeł pozostaje nadal mściwy i do płonącej wraz z nim Joanny zwraca się tak oto: "ha! ha! (...) jak się świetnie pani moja w płomieniach wydaje.

Polityka 44.1999 (2217) z dnia 30.10.1999; Kultura; s. 56
Reklama