Nad rozwikłaniem zagadki, kto i po co z zakładów Mesko w Skarżysku wyniósł sześć przeciwlotniczych rakiet Strzała oraz makietę supertajnej rakiety Grom (bądź Igła, jak później podano), biedzi się UOP i kielecka prokuratura. Niezależnie jednak od wyników postępowania i zapewnień rzecznika MON, że Grom do dziś w całości nie istnieje, rakieta ta i tak swoje zrobiła. Ujawniła kompromitujące i podważające naszą wiarygodność wobec sojuszników zaniedbania w ochronie tajemnic.
- Przed zakończeniem postępowania oraz zaplanowanymi posiedzeniami sejmowej komisji do spraw służb specjalnych i rządowego Komitetu Ochrony Informacji Niejawnych nie odpowiem na pytania o współdziałanie w ochronie Meska obu naszych tajnych służb - zastrzega mjr Robert Kowal, oficer prasowy WSI. - Nagłośnienie sprawy kradzieży rakiet przyniosło dotąd tylko jeden pozytywny skutek. O ile wcześniej nowymi przepisami o ochronie tajemnic interesował się mało kto, to dziś mamy i po kilkadziesiąt telefonów.
- Współdziałanie służb zawsze objęte będzie tajemnicą - zapewnia por. Magdalena Kluczyńska, rzecznik prasowy UOP i towarzyszący jej funkcjonariusz z Departamentu Ochrony Informacji Niejawnych. - Ekspertyzy naszych radców prawnych jednoznacznie wskazują, w jakich przypadkach za bezpieczeństwo przemysłowe odpowiadamy my, a kiedy WSI.
Kiedy po trwającej kilka lat procedurze legislacyjnej Sejm przyjął 22 stycznia ustawę o ochronie informacji niejawnych, przedstawiciele UOP i WSI zgodnie podkreślali, że wreszcie dostali do ręki przepisy oparte na natowskich standardach, które pozwolą stworzyć nowy system ochrony. System, w którym po ponownym sprawdzeniu przez UOP lub WSI (i wydaniu przez te służby poświadczeń bezpieczeństwa osobowego) do tajemnic dopuszczani będą już jedynie ci, którzy rzeczywiście powinni je znać, a nie aż trzy miliony obywateli upoważnionych przepisami starej ustawy z 1982 r.