Archiwum Polityki

Haider na gumowej linie

W Austrii nastąpiło polityczne trzęsienie ziemi, po którym najprawdopodobniej wszystko wróci w stare koleiny. Wprawdzie FPö, populistyczna Partia Wolności Jörga Haidera, odniosła kolejny sukces wyborczy, wysuwając się na drugie miejsce, to jednak trwająca od 13 lat wielka koalicja socjaldemokratycznej SPö i chadeckiej öVP może się nadal utrzymać. I to jest właśnie główny problem: w Austrii od lat polityczna zmiana jest praktycznie niemożliwa.

Niepowstrzymana kariera Jörga Haidera niepokoi od dawna europejską opinię publiczną. Haider jest zjawiskiem tak bardzo austriackim jak w Niemczech szef postkomunistycznej PDS - Gysi, w Szwajcarii - Vlocher, w Bawarii - Gauweiler, we Francji - Le Pen, a w Polsce - Lepper. Podczas gdy nasz chłopski watażka stylizuje się na Jakuba Szelę, podczas gdy Le Pen występuje niczym francuski oficer wojsk kolonialnych na emeryturze, elegancki i nobliwy, ale też zdolny przywalić każdemu, kto mu się narazi, to Haider jest klasycznym kameleonem, gładyszem mówiącym każdemu to, co ten chce usłyszeć.

Haider od 13 lat szefuje FPö i opowiada Austriakom bajki o opalonym i wysportowanym japiszonie, który chce bronić zwykłych ludzi przed korupcją możnych, przed austriackim systemem proporcjonalnego (w stosunku do wyniku wyborów) rozdziału atrakcyjnych stołków. I - co najważniejsze dla porządnego Austriaka - obiecuje chronić przed napływem cudzoziemców, niebezpieczeństwem rozszerzenia Unii Europejskiej na wschód i konkurencją z Polski, Węgier czy Czech, a przede wszystkim - przed zatkaniem austriackiego systemu socjalnego, zablokowaniem karier i awansów.

Przez te 13 lat Jörgl, jak pieszczotliwie nazywają go sympatycy, zakładał wiele masek. Był już wielkoniemieckim nacjonalistą, który występował na spotkaniu weteranów SS i był też rzecznikiem austriackiego oporu przeciwko wykupowi Austrii przez Niemców. Potrafił dla efektu skoczyć na gumowej linie z mostu i całować damy po rękach. Lęk przed obcymi i obietnica zapewnienia miejsc pracy to jego program. Haider - jak pisze włoska "La Stampa" - nie ma żadnych oporów w mobilizowaniu kompleksów "niezadowolonych, znudzonych, czujących niechęć do demokracji i partii politycznych. Austria leżąca w sercu Europy nigdy nie przeanalizowała swej przeszłości i historii.

Polityka 42.1999 (2215) z dnia 16.10.1999; Świat; s. 36
Reklama