Archiwum Polityki

Yeti na rewirze

Jest najważniejszym dzieckiem reformy policyjnej. Opisywany w dziesiątkach policyjnych konspektów, planów i raportów. Dzielnicowy: podstawowe ogniwo prewencji, naturalny łącznik ze społeczeństwem, koordynator, inspirator, gospodarz, swojak. Immanentny element społeczności, chluba policji, znak jej nowej jakości. Tyle że go nie ma.

Na dzielnicowego jest ogromne zapotrzebowanie społeczne, jednak na razie jest on bytem wirtualnym. W Polsce mamy ich prawie 10 tys. To o połowę za mało. Trzy czwarte Polaków nie zna swojego dzielnicowego. Jak to ujmuje branżowy tygodnik "Gazeta Policyjna", dzielnicowy jest jak yeti; każdy o nim słyszał, ale nikt nie widział.

Młodszy inspektor dr Janusz Fiebig, dyrektor Instytutu Służby Prewencyjnej Wyższej Szkoły Policyjnej w Szczytnie, też nie zna swojego dzielnicowego. A przecież w zaledwie 30-tys. mieście nie ma przeludnionych, anonimowych blokowisk-kołchozów. - Komenda rejonowa postanowiła w domach wywiesić zdjęcia i adresy dzielnicowych, ale oni się nie zgodzili. Nie rozumiem - zastanawia się dyrektor. - Chcieli być dzielnicowymi, ale woleli być anonimowi. W końcu poszli na kompromis. Zgodzili się podać telefony służbowe.

Według dyrektora dzielnicowi są przekonani, że wszyscy będą przeciwko nim, że w razie czego w społeczeństwie nie znajdą wsparcia. Mieszkańcy nie są zainteresowani informowaniem policji o swoich problemach:

- Cały czas pokutuje przeświadczenie, że ten, kto rozmawia z dzielnicowym, jest donosicielem.

Dawno temu, w komunizmie

Najstarsi policjanci wspominają z rozrzewnieniem: dawniej dzielnicowy żył rytmem swojej dzielnicy. Był dla ludności niezależnie od jej poglądów na ustrój, autorytetem, doradcą, rozjemcą i wyrocznią. I najważniejsze: nie bał się przejść przez swój rewir. W latach 60., 70. dzielnicowy był Milicją Obywatelską w pigułce. Jerzy Radziewicz, inżynier z Sosnowca: - Trzydzieści lat temu dzielnicowy przychodził do domu raz na pół roku, pytał, czy nam nie przeszkadzają kibice, którzy wracają z hokejowego meczu Zagłębia.

Polityka 42.1999 (2215) z dnia 16.10.1999; Kraj; s. 24
Reklama